niedziela, 16 listopada 2008

Wizyta u babci

W sobotę razem z Szymusiem pojechaliśmy na odwiedziny do babci, czyli Amy mamy. Nie wiem czy to tak jest ze wszystkimi dziećmi, ale Szymek bardzo lubi jazdę samochodem. Jest bardzo spokojny i zawsze przesypia całą podróż - dobrze bo nie musi patrzeć jak tata prowadzi.

Niestety dziadek jest w południowej Karolinie, więc była tylko babcia, która zriobiła dla nas bardzo smaczny obiad. Oczywiście nic takiego co by nie można było zriobić samemu w Polsce. Jedyny wyjątek to może była tradycyjna amerykańska szarlotka, którą jak sobie dobrze przypominam jadłem poraz pierwszy.

Mnie tam specjalnie do słodkiego nie ciągnie, bo ze słodyczy najbardziej lubię nogę z kurczaka, ale muszę przyznać, że akurat ta szarlotka mi bardzo smakowała. Ciekawą rzeczą było to, że jabłka do szarlotki są pokrojone zawsze w plasterki a nie jak w typowej polskiej szarlotce w formie puree (oczywiście zdarza się robić szarlotkę z pokrojonych jabłek, to jednak nie jest to standard). Szymkowi też bardzo smakował obiad (muszę przyznać że lubi zjeść), ale najbardziej to chyba lubi być w objęciach babci. Tylko Tykwa (tak się wabi piesek) była zazdrosna, bo z reguły to ona jest przytulana. Chyba każdy z nas przyzna że nie ma nic lepszego na świecie jak dobra babcia.

1 komentarz:

Cathy pisze...

Greg, you are so sweet! Thanks for blogging about Simon's visit to Nana's house. Now we just have to get Papa back home again. Great pictures, but I think the best was of Tikvah (it made me laugh because she looks so jealous!)
Much love,
Mom