sobota, 29 listopada 2008

Szymek 3 tygodnie

W życiu małego Szymka jak na razie nie ma większych zmian. Wciąż ma kolki i musi mu się odbić po każdych posiłkach. Z mniejszych zmian to że Szymek poraz pierwszy był ubrany w normalne ubranie - ogrodniczki i koszula. No i też miał pierwszą jazdę wokoło okolicy o 22.00 jako że najlepiej mu się śpi w foteliku podczas jazdy samochodem. I tak spędziliśmy niedzielny wieczór jeżdżąc 20 minut żeby zasnął. Opłacało się, bo później spał kilka dobrych godzin. Poza tym incydentem śpi dobrze i jest grzeczny, więc i tatuś może też się dobrze wyspać.
PS. Zapomniałem wspomnieć, że Szymek w tym tygodniu dostał kartkę z życzeniami z Nowego Jorku od wydziełu kryminalnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości tego stanu (ja pracuję przy wdrażaniu oprogramowania dla nich).

Czarny Piątek




Dzień po Święcie Dziękczynienia zaczyna się sezon zakupów, a że piątek po świętach jest zazwyczaj wolny od pracy, więc prawie wszyscy ruszają do sklepów jako że w ten dzień sklepy robią ogromne obniżki - coś jak gdy otwierają nowy Media Markt w Polsce. Ludzie stoją w kolejkach często w nocy aby tylko być pierwszym i kupić najlepsze kąski. Sklepy otwierają o 4 rano zamiast np. 8, więc dość wcześniej. Oczywiście policja jest często przy tych sklepach z powodu dużych kłótni i problemów przy tych zakupach - widać na jednym ze zdjęć 2 wozy policyjne, a to było po 7 rano. Ja właśnie poszedłem po 7 rano aby zrobić parę zdjęć i zobaczyć te tłumy. Najpierw pojechałem do BestBuy, czyli jak Media Markt w Polsce. Tłymy ale nie do przesady. Było parę ciekawych rzeczy ale że nic nie potrzebowałem więc nic nie kupiłem, choć mieli urządzenie wielofunkcyjne (drukarka + skaner + kopiarka) za 29.99$, czyli bardzo dobra cena za takie urządzenie. Były laptopy za 379 dolarów, ale ja i Amy mamy laptopa, więc nie było sensu kupować. Potem pojechałem do centrum handlowego, i tam już było dużo więcej ludzi. I tu już kupiłem zestaw sztućców - 92 elementy. Kupiłem tylko dlatego, że nie mieliśmy wystarczającą ilość i często zmywarka była na pół wypełniona a sztućców już nie było, więc i tak planowaliśmy ten zakup. I tak trafiła się dobra okazja, to i kupiłem. Przecena ze 159.99 na 39.99, czyli 75%. I tak teraz mamy całą szufladę sztućców. Najlepsze okazję były od 4 rano do 1 po południu, więc dla rannych wstawaczy. Dlatego też tyle ludzi było tak wcześniej. Może za rok kupimy coś bardziej konkretnego - telewizor czy nowego laptopa dla Amy.

Święto Dziękczynienia



W ostatni czwartek w USA obchodzi się święto Dziękczynienia. Wywodzi się ona z tradycji, kiedy to pierwsi emigranci z Wielkiej Brytani przybyli do Ameryki po zebraniu planów i pożywienia wystarczającego na przeżycie zimy w taki sposób dziękowali Bogu za te dary. W Polsce coś podobnego byłyby dożynki, jednakże tutaj te święto ma bardziej religijne podłoże - tak jak polska wigilia. Jedną rzecz którą się z tej okazji nauczyłem jest to, że zazwyczaj w takie święta religijne rzadko kto idzie do kościoła, ponieważ nabożeństwa odbywają się w przeddzień tych świąt. Dlaczego? Tutaj ludzie masowo podróżują w te dni aby spędzić je razem z rodziną. Nie ma co się dziwić, jak wziąc pod uwagę cenę paliwa, albo ceny biletów lotniczych. Pamiętajmy, że Stany są wielkości Europy, więc dlatego po długiej podróży każdy chce spędzić każdą wolną chwilę razem z rodziną zamiast iść np. do kościoła, jako że to można przecież zrobić dzień wcześniej. Czy tak lepiej? Nie wiem, ale na pewno tak jest praktyczniej.
Głównym punktem święta, tak jak naszej wigili, jest główny posiłek jedzony razem i potrwy charakterystyczne dla tego święta, czyli: indyk, nadzienie z indyka, ziemniaki (normalne i na słodko), warzywa, ciasto dyniowe. Może to i proste jedzenie, ale właśnie takie jedzenie mieli pierwsi emigranci. My oczywiście zebraliśmy się na wspólnym obiedzie u teściów.
Po jedzeniu miałem okazję pograć w Playstation 3 i grę Call of Duty: World at War (zupełna nowość). Niestety nie podobało mi się za bardzo jako że dosyć trudno steruję się za pomocą kontrolera - wolę klawiaturę i mysz. Na pewno byłem pod wrażeniem grafiki, jako że gry są blue-rayu, czyli to tak jak 5 płyt DVD. Potem oglądałem szfagra grającego w futbol amerykański - zupełnie dla mnie obca gra, jako że wogóle nie znałem zasad. I tak przy tej okazji teść uczył mnie tajników gry w futbol. Jestem zupełnie zaskoczony, bo zawsze myśłałem, że to gra brutalna i skupiona aby siłowo dostać się do linii końcowej przeciwnika. A tutaj są zasady, że ma się 3 próby aby przebiec 10 jardów do przodu. Po tym następne 3 próby, i tak do przodu. Jak się nie da, to wykopuje się piłkę i przeciwnik idzie do przodu. Oczywiście nie jest tak łatwo przejść do przodu 10 jardów, jako że przeciwnik kryje zawodników, więc jest ogromna ilość ustawień obrony i ataku , aby uwolnić się od przeciwnika i dostać piłkę i przebiec do przodu. Na prawdę nigdy nie myślałem, że w tej grze jest tak dużo do myślenia.
Święto Dziękczynienia jest też oficjalnie początkiem okresu Bożonarodzoniowego. Trochę dziwne co? Bo wcześniej jest adwent, ale nie tu. Tutaj już w sprzedaży choinki, które ludzie ubierają już, sezon zakupów, w radiu grają piosenki świąteczne, ludzie montują światełka na domy, tak że wszędzie wokoło czuć klimat świąt Bożego Narodzenia. Adwent oznacza nadejście, więc chyba tak wyglądają przygotowania do nadejścia świąt. Tutaj Boże Narodzenie to tylko 1 dzień (nie ma wigili czy 2 dnia świąt) więc może tak ludzie rekompensują sobie ten deficyt. A może im lepiej się przygotujesz do świąt, tym lepsze będą te święta?!

niedziela, 23 listopada 2008

Szymek 2 tydzień









I tak oto Szymek ma już 2 tygodnie. Śpi chyba dobrze - tak myślę, bo ja śpię dobrze, w przeciwnym wypdaku chyba bym tak dobrze nie spał. Je dobrze, nawet bardzo dobrze ku radości i bólu Amy. Jak na razie wszystko wygląda dobrze, i będziemy wiedzieć więcej jutro po wizycie u lekarza jak się sprawy mają i rozwijają.

Egzamin nr 2

I tak oto po paru miesiącach od pierwszego egzaminu Microsoftu przyszedł czas aby przystąpić do kolejnego. Tym razem jest to tworzenie aplikacji Internetowych w oparciu o technologie Microsoftu. Jeżeli uda mi się zdać egzamin otrzymam tytuł MCTS, czyli Dyplomowany Specjalista Technologii Microsoftu. Tym razem egzamin jest bardzo szczegółowy i bardzo specjalistyczny. Ja niestety nie mam dużej praktyki tzn. nie wykorzystuję tej wiedzy na codzień. Powód zrobienia tego certyfikatu był taki, że normalnie pracuję pisząc aplikację Windowsowe i tutaj raczej nie mam dużego problemu z tym, więc robienie certyfikatu z tego było by dla mnie najłatwiejsze ale z nowu nic bym na tym nie zyskał pod względem wiedzy. Tworzenie klientów Internetowych, bardzo odmienne niż aplikacji Windowsowych, zawsze było dla mnie trudniejsze i jakoś nigdy nie miałem możliwości robienia dużego projektu, podczas którego mógłbym nauczyć się tej techniki programowania. Dlatego też główny powód tego certyfikatu jest aby nadrobić to i zyskać wiedzę w tej dziedzinie, tak abym mógł sfobodnie pracować jako programista aplikacji Internetowych w oparciu o technologię Microsoft. Kolejny powód to oczywiście aby zyskać Certyfikat Microsoftu, który otwiera wiele furtek zarówno tutaj i w Polsce do pracy. Dla mnie szczególnie to jest ważne aby mieć papiery zrobione tutaj potwierdzające moje umiejętności programistyczne. Trzeci powód jest taki, że jest dużo ofert pracy dla tego typu programistów, więc nie muszę być ograniczony do bycia programistą tylko Windows ale też klientów Internetowych. Czwarty powód jest, że mój szef wymaga od swoich pracowników robienie certyfikatów aby firma mogła mieć tytuł Złotego Partnera Microsoftu. Piąty powód, który może mógłby być też, drugi albo pierwszy jest to, że premia coroczna jest uzależniona również od ogólnej oceny pracownika, a ta dla programistów jest w części oparta na certyfikatach. Oczekiwania są jasne i jak nie chcesz robić, to nie ale premia będzie mniejsza, i szanse na wyrzucenie pewnie i większe. Ostatni chyba powód jest taki, że szef płaci za egzamin więc nie muszę płacić, choć kupiłem parę książek, ale te raz że kupiłem za groszę a dwa że zawszę się przydadzą i warto mieć swoją biblioteczkę. W sumie przygotowania do tego egzaminu trwały 3 miesiące i wymagały ode mnie systematycznej pracy, ale chyba gra warta świeczki. W sumię byłem gotowy już wcześniej ale że trzeba czekać na egzamin, więc nie chciałem podchodzić zanim dziecko się nie urodzi, aby nie musieć go przełożyć (egzamin oczywiście). Może i dobrze, bo zawsze zyskałem trochę więcej czasu na naukę, i mam nadzieję że zakończy się to pozytywną oceną. Egzamin jest 3 grudnia, więc dużo czasu na powtórki.

Zima i benzyna 1 tydzień później


I tak oto upłynął jeden tydzień i mamy za oknem to co mamy. Zima przyszła - najpierw temperatura spadła do 10 stopni Fahrenheita czyli około -10 Celciusza. A później przyszła pora na śnieg. Mimo że nie było ogromnie dużo to zawsze to śnieg. Wiem że w Polsce też popadało, więc nic szczególnego tutaj nie ma. Zupełnie jak w Polsce. Drogi jakby bardziej zadbany aby były odśnieżone, jedynie na mniejszych uliczkach rano nie było odsnieżone. Dla mnie ciekawostką było to, że mogłem w sumie pierwszy raz doświadczyć kierowania samochodem na śniegu. Nawet mi się to podobało, bo dobrze w zakręty wchodziłem. Oczywiście wszystko pod kontrolą i na spokojnie. Jedną może ciekawostką jest skrobaczka którą Amy mi kupiła do samochodu. Ja spodziewałem się czegoś małego (wielkości dłoni) aby skrobać szyby, a tu Amy kupiła mi skrobaczkę jak na zdjęciu mówiąc iż to jedne z małych tutaj. Muszę przyznać że w akcji spisała się dobrze i już się nie dziwiłem dlaczego taka duża, bo jak masz grubą warstwę śniegu to musisz mieć zmiotkę i skrobaczkę jak jest mroźno, i poza tym warto aby miała dłuższą rączkę, i ta akurat ma to wszystko w jednym. Idzie się przyzwyczaić.
A co do benzyny to chyba cena już przebiła najśmielsze oczekiwania ludzi tutaj. W tamtym tygodniu cena była 1.84$ za galon, a na dzień dzisiejszy jest 1.65$ czyli prawie 20 centów na galonie w ciągu tygodnia czyli więcej niż 10%. Niektórzy mówią że może teraz spadnie i poniżej 1 dolara za galon ale to chyba niemożliwe. Jestem ciekawy jak wyglądała by Polska gdyby za 1 litry benzyny ludzie płacili by 50 groszy?

niedziela, 16 listopada 2008

Szymuś - 1 tydzień

W sumie pierwszy tydzień minął bardzo dobrze zarówno dla Szymka i dla nas. Bardzo dobrze je (byliśmy z nim na badaniu kontrolnym, to jak dzieci tracą na wadzę do 5 dni po urodzeniu, i później następne 5 zyskują by wyrównać swoją wagę z wagą urodzenia, to Szymuś już w 4 dzień przekroczył swoją wagę urodzeniową), chyba również bardzo dobrze śpi (bo nawet Amy musi go budzić w nocy na karmienie jak np. śpi 5 godzin bez przerwy; ja z reguły przesypiam całą noc z małymi wyjątkami, ale mam około 7 - 8 godzin snu, więc nie narzekam; przy okazji - duży szacunek dla wszystkich mam - teraz wiem jak ciężka jest to praca, bo ja przynajmniej pracuję 9 godzin, a tutaj mamy muszą "pracować" na okrągło czy dzień czy noc). Skoro wszystko jak na razie wygląda dobrze to mogę tylko zamieścić kilka zdjęć Szymka.

Wizyta u babci

W sobotę razem z Szymusiem pojechaliśmy na odwiedziny do babci, czyli Amy mamy. Nie wiem czy to tak jest ze wszystkimi dziećmi, ale Szymek bardzo lubi jazdę samochodem. Jest bardzo spokojny i zawsze przesypia całą podróż - dobrze bo nie musi patrzeć jak tata prowadzi.

Niestety dziadek jest w południowej Karolinie, więc była tylko babcia, która zriobiła dla nas bardzo smaczny obiad. Oczywiście nic takiego co by nie można było zriobić samemu w Polsce. Jedyny wyjątek to może była tradycyjna amerykańska szarlotka, którą jak sobie dobrze przypominam jadłem poraz pierwszy.

Mnie tam specjalnie do słodkiego nie ciągnie, bo ze słodyczy najbardziej lubię nogę z kurczaka, ale muszę przyznać, że akurat ta szarlotka mi bardzo smakowała. Ciekawą rzeczą było to, że jabłka do szarlotki są pokrojone zawsze w plasterki a nie jak w typowej polskiej szarlotce w formie puree (oczywiście zdarza się robić szarlotkę z pokrojonych jabłek, to jednak nie jest to standard). Szymkowi też bardzo smakował obiad (muszę przyznać że lubi zjeść), ale najbardziej to chyba lubi być w objęciach babci. Tylko Tykwa (tak się wabi piesek) była zazdrosna, bo z reguły to ona jest przytulana. Chyba każdy z nas przyzna że nie ma nic lepszego na świecie jak dobra babcia.