sobota, 17 września 2011

My już są Amerykany

"My już są Amerykany, mamy glany, my są pany" - wciąż pamiętam tą piosenkę którą śpiewał Kukiz. A to wszystko dlatego że w piątek miałem inauguracje nadania mi obywatelstwa amerykańskiego. I tak oto po 3.5 od przyjazdu do Stanów zostałem Amerykanem, tym samym kończąc wszystkie konekcje z Wydziałem Bezpieczeństwa Wewnętrznego (to on nadaje wizy czy obywatelstwo). Koniec z wypełnianiem formularzy i odciskami palców. Teraz mogę zapomnieć o tym wszystkim. Teraz mogę podróżować za granicę nie musząc przechodzić przez szczegółową kontrole - jak np. robienie zdjęcia czy sprawdzania odcisków palców czy wypytywania się o powód wyjazdu. Jeśli chodzi zatem o samą ceremonię, to miała ona miejsce w Minneapolis w jednym z biurowców gdzie jest coś w rodzaju zabudowanego dziedzińca. To miejsce w centrum miasta, więc każdy mógł oglądać ceremonie, która jest prowadzona przez prawdziwego sędziego jako że status prawny ludzi się zmienia - także część osób zmienia imię czy nazwisko. Ja zmieniłem pisownie mojego imienia z Grzegorz na Gregory i dodałem sobie drugie imię - Steven czyli amerykański odpowiednik Stefana. Tak jest łatwiej i dla mnie i dla innych ludzi tutaj, bo jakakolwiek próba wymówienia mojego polskiego imienia kończyła się na tym że nie wiedziałem czy czytają moje imię czy kogoś innego. A tak jest prościej. Cała impreza trwała może godzinkę i ma charakter bardzo patriotyczny. Jest wideo od prezydenta, są piosenki patriotyczne, wypełnia się dokumenty do głosowania, itd. i na koniec oczywiście składa się przysięgę wierności dla kraju. I mimo że nadal mam obywatelstwo polskie, to przysięga oznacza że już nie obowiązują mnie poprzednie zobowiązania wobec innych krajów, zatem gdyby był konflikt pomiędzy USA i Polską, to musiałbym być po stronie USA, co nie powinno nikogo dziwić skoro mieszkam tutaj. Mam nadzieję że nie będzie żadnych takich konfliktów. Jeśli chodzi o zdjęcia, to Amy je robiła i musiała opiekować się Szymkiem i Kubą więc nie mam za dużo zdjęć. Ta zdjęciach widać jak ludzie składają przysięgę i też jak dużo osób było pochodzenia arabskiego. 135 osób otrzymało obywatelstwo i chyba ja byłem tylko jedyny z Polski - najwięcej było z Somali. Jedno ciekawa rzecz którą usłyszałem było, że mało kto rezygnuje z obywatelstwa amerykańskiego, a lista osób ubiegających się jest ogromna, zatem jest to duże wyróżnienie niezależnie od tego czy zgadzamy się ze wszystkim co się dzieje w tym kraju (np. prezydent, dług narodowy, itd.). Jedno jest pewne -nie ma nic lepszego niż bycie obywatelem w kraju w którym się mieszka na stałe - szczególnie gdy ten kraj to Ameryka.

sobota, 3 września 2011

Ślub znajomych

















W tym roku już zostaliśmy poraz drugi zaproszeni na ślub. Jakoże nie pisałem o pierwszym, to i nie było by powodu aby napisać o tym z zeszłego tydonia, ale jednak ten ślub był troszkę inny. Inny ponieważ panna młoda pochodzi prosto z Południowej Korei a pan młody prosto z Chin. My poznaliśmy ich przez wspólnych znajomych, którzy pochodzą z Chin (Henry był świadkiem a Emma robiła zdjęcia). Ja robiłem kilka zdjęć także - oczywiście na mój własny użytek, jako lekcja fotografii w praktyce. Na ślub przyjechali rodzice państwa młodych. Na zdjęciach widać jak zmieniali stroje - raz klasyczna suknia ślubna, raz koreańskie tradycyjne stroje i raz chińskie tradycyjne stroje. I tak oto teraz mamy dość sporo znajomych z Chin. Jeśli chodzi o mnie to jest mi łatwiej nawiązać kontakt z osobą z poza USA niż kimś kto się tutaj wychował - raz że oboje mamy te same problemy z językiem angielskim, dwa że mamy najczęściej podobny światopogląd (pamiętajmy że Chiny są krajem komunistycznym jak była Polska). Ja najbardziej uwielbiam to że mogę uczyć się o ludziach i ich kulturze poprzez rozmowę z nimi niż z telewizji. Jedno co się nauczyłem to to, że Chińczycy uwielbiają małe dzieci - każdy chciał trzymać Kubę albo go dotykać czy głaskać. W Polsce raczej obcy ludzie by patrzyli - mało kto chciałby brać małe dziecko na ręce - myślę że jakby w Polsce było małżeństwo murzynów z małym murzyniątkiem, to też każdy by chciał dotknąć to dziecko, bo w końcu jest to coś niecodziennego. Jeśli chodzi o zdjęcia, to zamieściłem tylko kilka które uważałem za ciekawe - swoją drogą można zobaczyć jak sprawia się mój aparat.