niedziela, 28 września 2008

Zwiedzanie szpitala

Podczas ostatnich zajęć w szkole rodzenia mieliśmy okazję zwiedzić szpital - głównie oddział położniczy. Oczywiście była to też symulacje tego gdzie się udać kiedy przyjdzie pora porodu. Tutaj nie ma tak, że człowiek sobie podjedzie pod wejście i zaparkuje 10 metrów od szpitala. Tutaj parkuje się na parkingu, który jest dość spory (kilka pięter), i trzeba też wiedzieć jak dojść do windy i gdzie się udać. Ciekawostką było to, że tutaj miejsca jak szpital mają ochronę i podczas naszej wizyty wielokrotnie widziałem strażnika przechadzającego się korytarzem i sprawdzającego czy wszystko w porządku. Poza tym jest tam też sporo kamer bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo to też bardzo dbają o to, aby żadne medyczne informacje nie były udzielone nikomu nie wpisanemu w karcie pacjenta (niby tak jak u nas), ale co mnie zdziwiło to to, jak bardzo dba się aby nie urodzone dziecko nie dostało się w niepowołane ręce. Zaraz po urodzeniu dziecko dostaje 2 papierowe bransoletki z kodem paskowym a ich kopie dostają oboje rodzice. Dziecko może być wydane jedynie kiedy mama i tata są razem i oboje mają bransoletki z identycznymi kodami paskowymi co dziecko. Co ciekawe też, dziecko od początku do końca jest z matką – kiedy z jakiś przyczyn musi opuścić mamę na chwilę to tato ma prawo iść za dzieckiem. Z reguły jednek, ponieważ tutaj pacjenci mają osobne pokoje, dziecko przebywa razem z mamą. Może pokoje nie są największe to każdy ma swój osobny – każdy z łazienką. Jest telewizja, szafa i fotel rozkładany dla taty. Ten szpital to nie szpital prywatny ale publiczny. Oczywiście za to trzeba będzie zapłacić – dlatego warto jest być ubezpieczonym, a przeciwnym wypadku pewnie pokrył by to rząd. My nie kwalifikujemy się do pomocy w zapłacie za szpital, więc pewnie będziemy musieli zapłacić za niego z własnej kieszeni. Ile? Nie wiem, zobaczymy ile zapłaci ubezpieczalnia. Nasz limit na cały rok wynosi 5800 dolarów na całą rodzinę – już mieliśmy trochę opłat to pewnie wyjdzie nie więcej niż ok. 4000 – 5000. Można to rozłożyć na raty, ale ile faktycznie będzie to zobaczymy. Można sobie pomyśleć że to ogromna suma, ale jeśli sobie pomyśleć że to mniej niż 10% rocznej pensji i w dodatku za taką jakość usług to już nie wychodzi to tak drogo. A jak w ciągu roku nie ma się żadnych problemów ze zdrowiem, to można w ciągu roku skończyć z 1% wydatków na zdrowie, a nie jak w Polsce zawsze zabierają 7% niezależnie czy zdrowy czy chory. I później i tak trzeba iść prywatnie do lekarza jeśli się chce szybkiej i dobrej usługi medycznej. Jakoś nie umiem jednak sobie wyobrazić prywatnej służby zdrowia w Polsce, ale każdy jest przekonany że wcześniej czy później do tego dojdzie. Oby wcześniej...

niedziela, 21 września 2008

Stan 10 tysięcy jezior







Minnesota to pewnie w przybliżeniu stan 10000 jezior, przynajmniej tak się o tym stanie mówi. Zatem jest tu niczym nadzwyczajnym, że mieszka się nad jeziorem. Może poza tym, iż trzeba mieć trochę siana aby mieszkać nad pewnymi jezioram. Jednym z takich jezior jest Jezioro Minnetonka. O ile roczny podatek od gruntu w miejscowości Minnetonka to ok. 4000 dolarów (w zależności oczywiście od rozmiaru), to nad jeziorem wynosi już ok. 12 tysięcy dolarów. Jeden z sąsiadow i naszych znajomych ma łódkę (motorówkę) i cumuje ją koło domu kolejnych sąsiadów, którzy kupili ten dom i traktują jako dom wakacyjny. Ciekawe bo nie jest to duży dom (w porównaniu z innymi) to koszt takiego domu to pewnie ok. 1 milion dolarów. I to wszystko nad jakimś zwyczajnym jeziorem w Minnetonce. Razem z Amy i jej mamą dołączyliśmy do naszych znajomych na przejażdżkę łódką po tym jeziorze. Oczywiście dla mnie to był pierwszy raz na takiego typu łódce. Jezioro jest wielkości Sławskiego jeziora - może trochę większe. Ciekawe też, że wokoło jest dużo kei gdzie można przycumować i zjeść coś - parkujesz łódkę i idziesz do restauracji na obiad i wracasz do domu. Pogoda była ładna więc było też sporo ludzi żeglujących. Oczywiście też musieliśmy się zatrzymać na obiad (kolację) przy jednej z restauracji. Ja tym razem skorzystałem z okazji zjedzenia kanapki z bizona - kawałki bizona w sosie barbecue. Nawet nie umiem opisać specjalnie smaku tego mięsa - coś na kształt wołowiny - może ze względu na sos. Na pewno było pyszne. W drodze powortnej podziwialiśmy domy nad tym jeziorem. Nie które z nich to poprostu "hotele" - nie wiem jak ludzie mogą mieszkać w czymś takim. Po co komu dom pewnie z 30 pokojami i 3 piętrami? Po przejażdżce skorzystaliśmy z okazji oglądnięcia domu sąsiadów znajomych. Mały ale bardzo przytulny. Mały to może względne, bo jak na warunki Polskie to byłby normalny dom. To na tle tych olbrzymów ten domek to maluch. No cóż, pewnie to samo bym zobaczył jakbym się wybrał na Mazury. Nigdy nie byłem więc nie umiem tego porównać z tym co widziałem tutaj. Z drugiej strony, ciekawe co jest na Florydzie czy Hawajach, to też USA. Pewnie tam domy to nie 1 milion a 10 - 20 milinów. Ja cieszę się tym co mam - może nie mam tego co był chciał ale mam wszystko co mi potrzeba.

Wieczór gier


Kiedy popatrzeć na te różne gry (na jednym ze zdjęć) to masie się pewnie wrażenie, że ta osoba ma małe dzieci, który głównie grają w te gry. A tu nic podobnego. Tutaj jest czymś normalnym spotykać się z przyjaciółmi i grać w gry planszowe. Pamiętam, że raz nawet kiedy mieszkaliśmy z teściami oni zaprosili swoich sąsiadów i po obiedzie graliśmy w karty. Taka rozrywka zapewnia, że nie tworzą się grupki np. faceci osobno rozmawiający o czymś, kobiety plotkujące o swoich sprawach, itp. - tutaj każda osoba może czuć się częścią imprezy. Myślę też, że te gry są relatywnie dużo tańsze i skoro bardziej popularne to i też ktoś nad tym pracuje i wymyśla dużo ciekawsze też. Ja pamiętam tylko z dzieciństwa granie w chinczyka i w 1000. W Polsce bardzo często podczas imprez aby czas upłynął zabawnie to albo korzysta się z alkoholu albo z oglądania telewizji. Oczywiście ludzie którzy jeżdżą na obozy języka angielskiego - zamerykanizowują się (w dobrym tego słowa znaczeniu) - i później też organizują wieczory gier, gdzie jest dobre jedzenie i różne gry które gra się do późna. Tutaj niestety późno to 22.00, w Polsce 1.00 - 2.00. Pamiętam też, że większość dobrych gier musieli albo sprowadzać z USA albo z Niemiec, ponieważ albo cena była bardzo wygórowana w Polsce albo było bardzo trudno dostać grę - jak się zna reguły to po ma to dużego znaczenia przy większości gier, albo jak się zna angielski czy niemiecki. Muszę przyznać, iż jest to bardzo ciekawa część tutejszej kultury -choć może na pierwszy rzut oka dla wielu będzie to trudno do zrozumienia - no chyba że mają małe dzieci i grają z nimi w gry planszowe. Chyba każdy się zgodzi, że takie gry i granie, czy z przyjaciółmi czy w gronie rodzinnym, bardzo wzmacniają relacje międzyludzkie np. w małożeństwie.

sobota, 13 września 2008

Niemowlęcy prysznic

To dosłowne tłumaczenie z angielskiego przyjęcią które organizuje się tutaj jeszcze przed porodem z okazji narodzin dziecka. Jest też coś podobnego przed ślubem. Po prostu przyjaciele organizują takie przyjęcie na które przynoszą prezenty dla dziecka. Wiem, że to trochę nie ma sensu bo dziecko jeszcze nienarodzone, ale z drugiej strony jak się narodzi to mama jest przygotowana na jego przyjście. Amy będzie miała 2 takie - jedno już było i było przygotowane przez siostrę Mike Snuffera, a drugie dopiero będzie w piątek. Część osób może być zaznajomiona z tą tradycją zwłaszcza te które znają kulturę USA np. z obozów. Generalnie dla większości osób jest to całkiem nieznana tradycja. Dlaczego? Bo w Polsce coś w takim rodzaju jest kiedy dziecko ma chrzest. Tutaj jednak raz że nie wszyscy tak chętnie chrzczą dzieci (albo ze względu iż religia katolicka nie jest dominującą, albo jak ktoś jest niepraktykujacy to nie chrzci - w Polsce bardzo często oznaczałoby że ludzie by krzywo patrzyli albo później by taka osoba miała trudności ze ślubem kościelnym, itp.). Może właśnie dlatego tutaj daje się prezenty przed narodzinami. Co kraj to obyczaj.

Szkoła rodzenia lekacja 2

W środę mieliśmy drugą lekcję. Tym razem omawialiśmy fazę pierwszą porodu. Tutaj nauczyłem się regułę 1:5:1 czyli 1 minuta skurczu co 5 minut przez 1 godzinę. Jest to najczęstrzy znak początku porodu. Oczywiście 3 cm rozwarcie jest warunkiem przyjęcia do szpitala. Szkoda że nie umiem tego porównać do warunków Polskich, ale to tylko dlatego, że jak dotąd ta wiedza mi nie była potrzeba, i pewnie też że w Polsce raczej to kobieta ma wiedzieć te rzeczy niż facet. Najważniejszą rzeczą było jednak to, aby nauczyć się jak najbardziej komfortowo przejść tą fazę porodu, która może trwać nawet 14 godzin. Na zdjęciu ściąga dla osób które będą wspierały kobietę przy rodzeniu. Muszę też powiedzieć, że tutaj są specjalne osoby, które za opłatą albo za darmo jako praktyka do dyplomu, profesjonalnie mogą pomóc kobiecie przy prodzie albo po - nie są to osoby specjalnie po przygotowaniu medycznym. A co do ściągi, to przytoczę kilka wskazówek z niej: - wierz czas jej skurczów; przewiduj jej potrzeby, okaż inicjatywę; dodawaj jej otuchy i chwal ją; słuchaj jej wskazówek; masuj ją - ręce, stopy, plecy, głowę; proponuj zmianę pozycji; sprawdzaj jej samopoczucie; wachluj ją, oferuj zimne okłady na czoło; zorganizuj astmosferę w pokoju - światło, muzykę, atomaty, goście; bądź ostoją, pozwól jej oprzeć się jej na tobie; NADE WSZYSTO... KOCHAJ JĄ











niedziela, 7 września 2008

Piłka nożna

Koło naszych bloków jest plac zabaw oraz boiska do gry w piłkę nożną, baseball, koszykówkę oraz tenisa. W sobotę przejeżdżając zobaczyłem jakieś rozgrywki. Poszliśmy tam z Amy i zobaczyliśmy rozgrywki dzieci w piłkę nożną. Nie jest to może tutaj najbardziej popularna dziedzina sportu tutaj ale wydaje się że ma swoich zwolenników. To co napewno jest warte podkreślenia to to, że piłka nożna wśród kobiet i dziewczyn jest bardziej popularna niż w Polsce. Ciekawe. Na zdj. dziewczynki grające w piłkę. Także moja koleżanka która ma 16 lat gra w piłkę. Może nie są to zawodowcy - bardziej grają dla rozrywki i zdrowia - ale pasjonują się tym sportem i prowadzą rozgrywki między szkolne. Muszę wreszcie się przemóc i pójść na mecz futbolu amerykańskiego albo basebala pomiędzy szkołami średnimi. Normalnie jakbym chciał iść na mecz futbolu drużyny Minnesoty - Vikings - musiałbym zapłacić min. 30$, a za dobre miejsca nawet i 120$. Dlatego wolę się wybrać na mecz mniej profesjonalnych drużyn. Zobaczymy jaka będzie pogoda.

Szkoła rodzenia

Zapisaliśmy się na zajęcia do szkoły rodzenia. Jest to kurs składający się z 4 zajęć po 3 godziny przy szpitalu gdzie Amy będzie rodzić. Oczywiście musieliśmy zapłacić za nie. Celem zajęć jest poszerzenie wiedzy o procesie rodzenie i także podkreślenie roli partnera w tymże procesie. Nigdy nie myślałem iż maż (albo partner) ma tak wielki wpływ na komfort rodzenie przez żonę. Dla mnie to przede wszystkim nauka terminów angielskich tak, że jak ktoś mnie o coś spyta to abym przynajmniej wiedział o co jestem pytany. Ważną rzeczą na którą chcą zwrócić uwagę jest aby rozpoznać symptomy porodu albo symptomy anomali podczas ciąży, i też uczą co zrobić w takim momencie. Muszę przyznać że ja pewnie bym spanikował jakby Amy uszły wody płodowe myśląc że za chwilę urodzi. Oczywiście też będzie dużo zajęć ruchowych tak aby jak najbardziej poprawić komfort porodu albo czekania na same narodziny dziecka. Na jednych z zajęć będzie też zwiedzanie szpitala (oddziału) aby wiedzieć gdzie co jest i aby nie błądzić za długo z żoną w bólach porodowych i pewnie aby też zobaczyć jakie warunki szpital oferuje. Dla mnie ciekawostką było to iż ciąża tak naprawdę nie trwa 40 tygodni (to jest średnia) i że już od 37 tygodnia liczy się, że ciąża jest kompletna i nie ma problemu jak się urodzi po tym czasie, no i też jeśli dziecko jest dłużej niż 40 tygodni to też nie znak aby sztucznie wywoływać skurcze porodowe. Jeszcze 3 zajęcia więc pewnie jeszcze sporo się nauczę. Na razię zdjęcia z miejsca gdzie mamy zajęcia oraz podręcznika "Dar macierzyństwa".

wtorek, 2 września 2008

Jarmark część 2

Tak jak wcześniej pisałem mogłem pojechać na jarmak kolejny raz i tym razem sam. Więc mogłem zwiedzić wszystko i w tempie takim jak lubię czyli szybko. Wziąłem swoje jedzenie i picie (brzmi swojsko) i pojechałem. Byłem tam ok. 12 godzin i prawie cały czas chodzenie. Rezultat - zakwasy. Albo za dużo chodzenia albo powoli odzwyczajam się od dłuższego chodzenia. Nic to, czas na nowe zdjęcia. 
Stanowy Jarmark Minnesoty.



Jak zwyklę wieża ciśnień - to taka Amerykańska hydrofornia chyba. Nawet dokładnie nie wiem dlaczego one są tutaj tak popularne a w Polsce mało co spotykane. Widocznie u nas technika bardziej zaawansowana. Obok statua wolności na tle jakiejś wystawy roślin i kwiatów.








A to już kwiatki. Można było podziwiać różne owoce urodzaju tego roku.









Inne atrakce to występy rodowitych kowbojów - ci ludzie naprawdę mają rancza i hodują konie. Widziałem jak trenują łapanie na lasso. To jest ich styl życia. Skoro tak wszyscy jeżdżą konno to obok auto z ich wieloma. Takimi się ścigąja na osiągach prędkości.



Obok inny okaz koni mechanicznych - Harley - jeden z wielu prezentowanych tu. Cena ok. 20 tyś. dolarów. Nie wiem ile taki stoi w Polsce ale te to chodzące (albo jeżdżące) auta. Radio jak w samochodzie.
Obok jeden z występów ktrórych jest na jarmarku wiele. Tutaj jakaś sztuka którą młodzi studenci prezentowali - oczywiście za friko.

Nie była to żadna znana sztuka i puentą było aby robić to co robimy i starać się robić to jeszcze lepiej a świat będzie wyglądać lepiej i my będziemy sie czuć lepiej - bez komentarza. Obok skatepark i występy grupki kolesiów na deskach i rowerach.



Taki robocik sobie chodził i zaczepiał przechodniów, albo raczej oni zaczepiali go. A obok na bazarze gdzie swoje budki mają różne narodowości (w tym Polska) odbył się pokaz hypnotyzerki. Muszę przyznać że nieźle się ubawiłem. Wybrała sobie ochotników ok. 20 i jak to bywa zaczęła ich hipnotyzować. Sztuka polegała na tym, że dają sie zahipnotyzować tyle te osoby co chcą (jak się bronisz to nie 
wyjdzie). Około 15 się zahipnotyzowało (parę osób z widowni). Na zdj. jak sobie śpią i też liżą niemal wodę z betony po tym jak im wmówiono że zjedli najostrzejszą paprykę. Poza tym - jeden był Ricky Marin, Mariaczi, laski były szczypane przez kogoś, kolesia obszczekał pies, itp. Dużo zabawy, i za friko.


W końcu po sporym chodzeniu przyszedł głód i moje zapasy szybko się wyczerpały więc była pora coś przegryźć. Tym razem chciałem spróbować coś nowego więc kupiłem sobie Elk Burger, czyli bułka z kotletem z łosia (albo wapiti jak mówi słownik). Wyglądał normalnie więc nie robiłem zdjęcia. Później był koncert młodych talentów (friko) na dużej scenie

estradowej. Nie byłem tam długo ale oprócz śpiewania był też pokaz tańca w wykonaniu przez jedną osobę (jakiś taki ze skokami i dziwnymi przedmiotami).  Może jakbym był dłużej tobym wiedział o co chodzi. Obok, jak to była na jarmarkach dużo wesołego miasteczka i karuzel. Jeśli chodzi o ceny to 50 kredytów kosztowało 30$ a jeden przejazd to ok. 5 kredytów. Nie wiem czy to dużo czy mało - chyba 
normalnie. Żałuję że nie poszedłem na pokaz osobowości - była kobieta goryl i inne cuda natury. Był duży tłum i pewnie mało co bym zobaczył i pewnie połowa to chwyt reklamowy, więc nie poszedłem. Ale za to widziałem konie które przyszły kupić sobie ziemniaczki:) 
Ciekawe jest to że im później tym więcej można było zobaczyć ludzi wstawionych, i też automatycznie dużo policji. Można było czuć się bezpiecznie. Widziałem jednego kolesia siedzącego na ziemi z rękoma na głowi kiedy go gliniarze spisywali. Nawet nie dyskutował, był pokorny jak trusia. Wydaję mi się że tutaj ludzie mają większy respekt przed policją. Kto chcę być postrzelony - chyba nikt. Do domu wróciłem znowu - autobus, i samochód. Za rok - kolejny. Mówi się że jest to jeden z lepszych w Stanach jarmarków. Dobrze że na drugi dzień był 1 września i dzień... pracy. Tak tutaj 1 wrzesień to dzień pracy i jest wolne. Niezupełnie, generalnie ludzie nie pracują, ale bary, sklepy, restauracje są otwarte. Pochody? Są, ale mi powiedziano że proletariat jest tu mały więc żadna atrakca. To raczej taki ostatni dzień aby rodzice mogli spędzić ze swoimi dziećmi zanim te pójdą do szkoły. Może to i nie głupie...