sobota, 7 sierpnia 2010

Tennessee





Skoro już przyjechaliśmy do stanu Tennessee, to też postanowiliśmy zostać tutaj przez kilka dni, aby sobie odpocząć i zrobić krótkie wakacje. Pierwsze co zrobiliśmy po przyjeździe było wynajęcie samochodu (biały Chevrolet). Następnie pojechaliśmy do motelu, który się mieścił w miejscowości naszego pobytu, czyli LaFallet. Oczywiście głównym celem było przyjechanie na uroczystość pogrzebową Daniela (czytaj w następnym poście), ale oczywiście także mogliśmy pojechać do stolicy tego stanu czyli Knoxville. Stan Tennessee jest znany przede wszystkim z muzyki country, w końcu tutaj mieszał Elvis Presley (na zdj. gitara Elvisa). Tutaj też urodziła się inna znana osoba - Dolly Parton, która założyła tutaj wesołe miasteczko zwane Dollywood, które mogliśmy odwiedzić. Płaci się za wstęp i później wszystkie atrakcje są za darmo. Wygląda to jak jeden duży jarmark. Tam też mogliśmy pójść na fragment filmu w technologii 4d (normalny 3d + ruchome siedzenia dające dodatkowe wrażenia jak np. wyboje na drodze, itp.). Mogliśmy też się przejechać starodawną ciuchcią i posłuchać muzyki country. Poza Dollywood, dodatkową atrakcją był wyjazd do skansenu, gdzie mogliśmy zobaczyć dawne domy (domek Marka Twaina - znanego pisarza np. Przygody Tomka Soyera), wyroby (gitary, skrzypce), czy warunki w jakich kiedyś żyli ludzi tutaj. Innym dniem wybraliśmy się do Knoxville aby pochodzić sobie po centrum miasta - było już późno więc bardzo dużo nie zobaczyliśmy, choć zrobiłem zdjęcie ulicy Gay, czyli Wesołej, chociaż na początku myślałem że co innego mieli na myśli nadając tą nazwę. Jak już byliśmy w Knoxville, to wybraliśmy się tutaj do zoo, które okazało się bardzo ciekawe, ponieważ mieli tam dużo więcej różnych zwierząt. Niestety upał dawał Amy i Szymkowi się w znaki (ja tam uwielbiam upały), więc nie mogliśmy zobaczyć wszystkiego bo trzeba by było chyba tam spędzić cały dzień aby tak naprawdę zobaczyć wszystko. A jeśli chodzi jak gorąco było, to mam zdjęcie w temperatury na zewnątrz zrobionej w samochodzie - 114F czyli 45.6C. Jeśli chodzi o różnice które ja zauważyłem, to takie że ludzie tutaj mówią z innym akcentem i też ubierają się inaczej. Kiedy tak patrzyłem na niektórych ludzi w miejscowości w której się zatrzymaliśmy i też ich słuchałem to miałem takie wrażenie, jakbym w Polsce z miasta wyjechał na wieś. I tak jak w Polsce niektórzy ludzie na wioskach mówią z akcentem i wymawiają niektóre słowa troszkę inaczej, tak tutaj jest to samo, więc ja miałem się dużo bardziej postarać aby zrozumieć tutaj niektórych ludzi. Oczywiście jest to kwestia przyzwyczajenia, ale ciekawy jest sam fakt, że język amerykański może się tak różnić, i teraz nie wiadomo której wersji się uczyć. Muszę przyznać że pobyt tam był bardzo ciekawy i bardzo nam się podobały widoki, to jednak jeśli chodzi o mieszkanie to jestem zadowolony że tam nie mieszkamy. To byłby jednak dobry stan na starość jak człowiek przejdzie na emeryturę i będzie chciał uciec trochę od cywilizacji, ale to dopiero za kilkadziesiąt lat niestety.

niedziela, 1 sierpnia 2010

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą"



Tytuł tego posta to powszechnie znany w Polsce cytat z utwory Jana Twardowskiego przypominający nam że jesteśmy tutaj na ziemi tylko na krótki czas i każdego na nas przyjdzie pora. Tym razem pora przyszła dość nagle na mojego przyjaciela Daniela, która tak jak ja pochodził z Głogowa i ożenił się z Amerykanką i tak jak ja wyjechał do USA. On wyjechał do Tennessee a ja Minnesoty. Kiedy po ślubie mieszkali jak my w Głogowie, to często się widywaliśmy bo jego żony Melissa i Amy bardzo się przyjaźniły. Po wyjeździe do stanów tylko raz się odwiedziliśmy i planowaliśmy się zobaczyć w tym roku. Niestety do spotkania nie doszło, a przynajmniej nie tak jak planowaliśmy, bo Daniel miał śmiertelny wypadek, kiedy to jechał do pracy w silny deszcz. Tam gdzie mieszkali są góry więc drogi są bardziej kręte i są z dużymi spadami, a droga na której miał wypadek ma limit prędkości 120km na godz. Wszystko wskazuje na to że wpadł w poślizg na kałuży i uderzył w barierkę, od której się odbił i pokoziołkował na pobocze. Niestety zginał na miejscu mimo że miał na sobie pasy. Najgorsze że osierocił 2 dzieci - ponad 2 lata i 4 miesiące. W dodatku żona była bez pracy. Niestety nikt z Polski nie mógł przyjechać, więc my poczuliśmy się odpowiedzialni i polecieliśmy na pogrzeb. Dostałem w pracy 3 dni wolnego, więc mogliśmy spędzić 5 dni w Tennessee. Jeśli chodzi o pogrzeb, to wygląda on inaczej niż w Polsce. Tutaj są domy pogrzebowe, gdzie przychodzą ludzie aby złożyć kondolencje i aby zobaczyć ciało po raz ostatni. W takim domu jest zimno aby ciało mogło być wystawione na kilka godzin. Przychodzą ludzie i przynoszą kartki w kondolencjami i kto chce zostać to może zostać na nabożeństwie, ale co ciekawe nie ma w takim domu krzyży czy innych oznak konkretnej religii. Jedna charakterystyczna rzecz nie dla USA ale dla w ogóle ludzi wierzących było to że nie było tam jakiś lamentów i płaczów i większość ludzi była ubrana nie na czarno. Dla człowieka wierzącego jak mówi Biblia "Życiem moim Chrystus, a śmierć zyskiem". Po nabożeństwie wszyscy pojechali do domu, choć my pojechaliśmy na taki mały poczęstunek zorganizowany przez ich przyjaciół. Jeśli chodzi o pochówek, to ciało jego zostanie skremowane i część prochów pojadą z Melissą, dziećmi i jej mamą do Polski na też uroczystość pogrzebową dla rodziny w Polsce, a część prochów zostanie rozrzucone, tak więc nawet nie było pochówku na cmentarzu. Bardzo to dziwne ale takie są tutaj zwyczaje, bo w końcu więcej z tym kłopotów i kosztów niż ze zwyczajnym rozrzuceniem czy zakopaniem prochów. Bardzo nam będzie jego brakować.

Wycieczka do Duluth

Parę tygodni temu wybraliśmy się na weekend to Duluth, czyli miejscowości oddalonej od nas o około 2.5 godzinki samochodem. Jest to miasteczko w Minnesocie nad jeziorem Superior, które ma powierzchnię 83 tysięcy km2 gdzie największe jezioro Polski ma powierzchnię 113 km2. W tej miejscowości też spędziliśmy swój miesiąc miodowy, więc teraz po kilku latach pojechaliśmy odwiedzić to miejsce jeszcze raz, coś w stylu weekendowej wycieczki. Jedną z atrakcji tam jest oceanarium, urocze miasto i oczywiście jezioro z plażą i wielkimi statkami. Tutaj też jest most który przez który przejeżdżają samochody, i który to też się unosi do góry gdy przepływają statki - cały most idzie do góry, nie że jest podzielony na 2 części i każda z tych części unosi się w swoją strony (choć taki też tam jest). Pomyślałem więc że zamieszczę kilka zdjęć aby pokazać jak wygląda miasteczko i jezioro i jak Szymek się tam bawił po raz pierwszy.