niedziela, 27 czerwca 2010

Urodziny koleżanki

Tydzień temu koleżanka Szymka miała swoje urodziny - skończyła 2 lata, czyli jest trochę starsza od Szymka, ale to nic. Szymek był na jej roczku i tym razem też został zaproszony na kolejne urodziny. Wcześniej byliśmy sąsiadami, ale po przeprowadzce naszej i ich, mieszkamy w innych miastach - około 20 minut od siebie, nie mniej jednak utrzymujemy wspólny kontakt. Na urodzinach było dużo dzieci i dużo prezentów i Szymek był bardzo szczęśliwy - najbardziej z maszyny do robienia baniek mydlanych. Było bardzo dużo dziewczynek i Szymek był sam jako chłopiec, ale mu to nie przeszkadzało. Impreza była bardzo udana i dała nam do myślenia, że za kilka miesięcy Szymek skończy 2 latka, co dało mi do myślenia że ten czas biegnie bardzo szybko, a by się wydawało że Szymek się urodził tak nie dawno, a tutaj już staje się małym chłopcem który biega, i gra w piłkę (choć on mówi na piłkę - "kałka") i mówi coraz więcej. No cóż, on dorośnie, a tutaj następne się urodzi i wszystko od nowa. Może więc i dobrze że Szymek staje się doroślejszy...

Spodnie

Ostatnio kupiłem spodnie Lee i nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to że zapłaciłem cenę sklepową równą 22.99 dolarów. W Polsce takie spodnie kosztują około 200 zł w sklepie firmowym, więc gdyby nawet przeliczyć 23 dolary na złotówki, to wychodzi że te spodnie powinny kosztować około 70 zł. Za taką cenę większość Polaków by kupowała w sklepach markowych, mimo że i tak trzeba pracować niespełna 1 dzień na takie spodnie, a tutaj 23 dolary to niespełna 1 godzina pracy. I to jest właśnie czego ja nie mogę pojąć - dlaczego w Polsce zarabia się sporo mniej i wciąż ceny tych samych produktów w Polsce są dużo droższe niż tutaj np. samochody, komputery, markowe ubranie no i oczywiście paliwo. Jeśli chodzi o Levisy to tutaj cena jest 32 dolary, czyli dobra godzina pracy, a w Polsce prawie 300 zł, czyli prawie tydzień pracy. I mimo że jest tu sporo rzeczy droższych niż w Polsce, to i tak łatwiej sobie na nie pozwolić tutaj niż w Polsce. Miejmy nadzieję że się to wkrótce zmieni i Polacy nie będą musieli jechać do Niemiec aby kupić samochód, bo jest taniej, czy jechać do USA aby kupić dobrej klasy aparat czy komputer bo kosztuje to 50% taniej. Ale jak na razie tak jest i to szkoda.

niedziela, 13 czerwca 2010

Wakacje w Michigan

















Pod koniec maja pojechaliśmy na wakacje na 10 dni do Michigan. Stolicą stanu jest Detroit ale my nie pojechaliśmy do Detroit, lecz na północ tego stanu nad jezioro Michigan, które ma powierzchnię 58000 km kwadratowych (największe jezioro w Polsce - Śniardwy - ma powierzchnię 113 km kwadratowych). Miejsce przeznaczenia jest oddalone od naszego domu ok. 800 km, więc mogliśmy pojechać samochodem - 10 godzin jazdy. Generalnie ja prowadziłem 90% podróży (zauważyłem że jak się prowadzi to się człowiek nie nudzi i czas szybciej płynie), a jeśli chodzi o Szymka to pierwsze kilka godzin było nawet spoko, ale później nawet postoje co godzina nie pomagały. Na szczęście jakoś przetrwał podróż i dojechaliśmy do celu. Miejsce gdzie się zatrzymaliśmy to hotelik ze śniadaniem. Główne atrakcje miejsca postoju, to oczywiście jezioro Michigan, wyspa Mackinac, długi most, krajobraz i bliskość do Kanady. Jeszcze było trochę za zimno aby się kąpać, choć było kilka osób kąpiących się, my jednak woleliśmy zwiedzać parki, domowe ogrody zoologiczne i oczywiście wyspę. Wyspa Mackinac Island jest słynna z filmu i z ogromnego starego hotelu i jeszcze z faktu, że nie ma tam żadnych samochodów. Cały ruch z i na wyspę odbywa się z udziałem promu. Na wyspie nie ma samochodów, więc wszędzie się chodzi, jeździ rowerem albo używa się zaprzęgu konnego. Na wyspie jest ogromna ilość koni, i taxi czy pojazdy dostawcze to zaprzęg konny - nawet firmy kurierskie dostarczają przesyłki takim sposobem. Jest to bardzo urocze miejsce - dużo zieleni, piękne wille i ogrody, i mnóstwo turystów. Dlatego też kręcono tutaj film - romans - jako że jest to bardzo romantyczne miejsce. Obok wyspy jest miasto, które oddziela cieśnina nad którą rozprześciera się most - most który ma długość 8 km. Jest to most kablowy zbudowany w latach 50 -60, czyli dość dawno temu i wciąż ma się dobrze. Kolejną atrakcją wakacyjną była wycieczka do Kanady, która była oddalona niecałą godzinkę drogi. Po "11 września" Amerykanie potrzebują paszportów aby pojechać do Kanady, więc my wszyscy mieliśmy paszporty. Wszystko było dobrze dopóki się nie dowiedzieli, że moje obywatelstwo jest Polskie i to był mój pierwszy pobyt w Kanadzie. Od razu musieliśmy wysiąść z samochodu i pójść na kontrolę dokumentów, gdzie sprawdzili czy nie jestem karany itd. Mimo że mam zieloną kartę, to wciąż jestem dla nich podejrzany. Na szczęście wszystko było w porządku i mogliśmy przekroczyć granicę. W Kanadzie tylko zwiedziliśmy graniczne miasto - Sault Saint Marie, ale można było dostrzec różnicę - ta prowincja Kanady wygląda bardziej europejsko niż amerykańsko, więc mi się podobało, choć nie wiem czy bym chciał tam mieszkać jako że słychać było ludzi mówiących po francusku. Po zwiedzaniu było czas na powrót do Stanów i tutaj także kontrola - tym razem samochodu - czy nie wieziemy jakiejś kontrabandy - ale znów wszystko było w porządku po sprawdzeniu samochodu i dokumentów. Swoją drogą, więcej sprawdzania niż jak podróżowałem do Polski, więc nie wiem kiedy następnym razem pojedziemy do Kanady. Inne atrakcję wakacji to zwiedzanie domowych ogrodów zoologicznych - wiele osób tutaj ma posiadłości i sprowadza różne zwierzęta i otwiera ogród zoologiczny (choć tutaj nazywają to farmami) i tutaj można za opłatą zobaczyć zwierzęta prawie w ich naturalnym środowisku. Najbardziej nam się podobała farma niedźwiedzi, gdzie mogliśmy się pobawić z małymi niedźwiatkami - super. Czas wakacji upłynął szybko i trzeba było wracać do domu - dużo też nie mogliśmy zrobić ponieważ Szymek ma tylko 19 miesięcy więc wciąż potrzebuje drzemki w ciągu dnia, ale i tak chyba udało nam się zobaczyć wszystko co chcieliśmy. Następne wakacje już będą gdzieś indziej. Ja chcę pojechać do Płd. Dakoty gdzie jest góra Rushmore znana z wyrzeźbionych twarzy prezydentów - to miejsce też jest oddalone około 10 godzin od nas więc zobaczymy czy się zdecydujemy na to teraz, czy poczekamy kiedy Szymek jest większy. Jeśli chodzi o zdjęcia, to mogłem umieścić tylko kilkanaście z około 500 zdjęć które zrobiłem podczas tych wakacji, ale to powinno pokazać choć część tego co my widzieliśmy.