niedziela, 28 grudnia 2008

Święta, święta i po świętach






Nikogo chyba to nie zdziwi, że święta tutaj wyglądają zupełnie inaczej. Po pierwsze, nie obchodzi się tutaj Wigili, mimo że w większości firm jest to dzień wolny od pracy. Wigilia to dzień albo przygotowań do świąt Bożego Narodzenia albo czas podróży aby spędzić ten czas z bliskimi. I nie ma co się mocno dziwić, bo przecież to święta Bożego Narodzenia, więc wigilia nie ma specjalnego znaczenia. I również nie ma drugiego dnia świąt jak to ma miejsce w Polsce, więc tego roku w piątek trzeba było wracać do pracy (ja jak większość wziąłem sobie dzień wolny). Jeśli chodzi o to jak my świętowaliśmy, to ze względu na brak czasu i ze względu że Amy też nie ma tego czasu najwięcej bo musi się opiekować Szymkiem, to ja przygotowałem skromną kolację wigilijną, na którą zaprosiliśmy Amy rodziców. Karpia nie mogłem kupić niestety bo za późno zacząłem się starać, więc był śledziki, sum i łosoś, choć miałem chęć kupić na koniec, ale jak poszedłem do rosyjskiego sklepu (kumpel z pracy z Ukrainy zadzwonił do właściciela aby się upewnić że ma karpie) i się okazało jak przyszło co do czego, że to nie był karp ale wątroba (wolałem nie pytać o pochodzenie). Obok ryby na kolacji zrobiłem zupę grzybową, krokiety i pierogi z kapustą. Myślę że jedzenie wszystkim smakowało, choć może nie są przyzwyczajeni do jedzenia pierogów z kapustą kiszoną i grzybami. Po wszystkim pojechaliśmy wokoło okolicy oglądąć światła na domach. Część była powyłączana (chyba dostali rachunek za prąd – a gość miał mieć 40 tysięcy lampek), ale i było kilka domów z włączonymi lampkami. Szkoda że było zimno i nie byłem sam, bo bym pewnie ze statywem zrobił więcej zdjęć i lepszej jakości. Jeśli chodzi o pasterkę, to część kościołów ma o północy a część robi wcześniej wychodząc z doświadczenia kiedy przychodzi najwięcej ludzi albo inaczej która godzina najbardziej odpowiada ludziom.
Boże Narodzenie to ten dzień, kiedy rodzina razem się zjeżdża i spędza wspólnie czas. To też dzień dawania prezentów, a nie wigilia. Dla Amy dałem czekoladki, perfumy i ramkę na zdjęcia. Od niej dostałem nauszniki i bluzę stanowej drużyny futbolu amerykańskiego czyli Minnesota Vikings. Simon dostał zabawki i książki dla maluchów. Od teściów dostaliśmy regał na kółkach i piecyk konwekcyjny (podobny mieliśmy w Polsce) więc znowu możemy przygotowywać zapiekanki czy piec rybę nie używając dużego piekarnika. Ale oprócz prezentów pod choinką były też prezenty w skarpetach jak np. słodycze czy zestaw śrubokrętów dla mnie. A jeżeli chodzi o symbole charakterystyczne dla Świąt Bożego Narodzenia tutaj to pewnie wymienił bym kwiat jak na zdjęciu Poinsettia, jemioła czy wieńce (te widać na zdj. z centrum handlowego). Z jedzenia na święta to nie ma tutaj nic szczególnego jak jest karp w Polsce, choć na pewno ciastka i słodycze dominują. Jest szynka czy indyk, ziemniaki, jakieś warzywa a po tym deser. Ja tam jadłem szynkę, bo szynki tutaj jak pisałem o świętach Wielkanocnych są przyżądzane w całości razem z kością, więc nie ma mowy aby mięso było mielone czy prasowane i poza tym cały sok zostaje w środku. Jedyny deser jaki zjadłem to szarlotka z orzechami pekan (podobne do włoskich w smaku). Tutaj raczej nie ma zwyczaju siedzenie przy suto zastawionym stole, a raczej częściej organizuje się szwedzki stół. Raczej też nie ma zwyczaju jedzenie przez cały czas i podjadania. Jak się obiad kończy, to przechodzi się do innych czynności jak np. prezenty albo zdjęcia (na zdj. cała rodzina, czyli rodzice Amy, brat Amy z żoną i córeczką (widać ją innym zdj. razem z mamą Amy), siotra Amy z mężem i 2 dzieci (kolejne przyjdzie na świat na dniach, czyli 3 wnuków w tym roku dla dziadków), i my) albo ... rywalizacja na Playstation 3 w wyścigi. Tym razem graliśmy w grę Grand Turismo 5. Ze względu na fakt, że grałem we wcześniejsze wersje tej gry nie miałem większych problemów z wygraniem. Jeśli chodzi o czas wizyty to tutaj nie ma zwyczaju przyjechania rano i wyjścia późnym wieczorem – generalnie 3 – 4 godziny. Jechać 1 godzinę aby być 3 godziny to trochę dla mnie nie ma sensu, ale tutaj jest to normalne. Wszystko odbywa się krótko ale muszę przyznać że za to bardzo treściwie. Teraz tylko Sylwester jeszcze został, ale ten nie będzie wyglądać chyba bardzo szampańsko, bo raz że mamy Szymka a dwa że tutaj Sylwester nie obchodzi się tak uroczyście i powszechnie jak w Polsce przy strzałach fajerwerków. Najwyraźniej nikt tutaj nie cieszy się z faktu bycia starszym o 1 rok.

sobota, 20 grudnia 2008

Szymuś - już 1.5 miesiąca






Tak sobie pomyślałem, że zamieszcze kilka zdjęć Szymka zrobionych ostatnio aby pokazać jak rośnie. Jak dotąd jest zdrowy, choć ma refluks żołądka (co jest dość powszechne u niemowlaków, więc nie ma czym się przejmować zbytnio). Generalnie jednak śpi dobrze i je bardzo dobrze. Szkoda że nie mamy wagi aby śledzić jego wagę na bieżąco, ale wiem że ostatnio ważył już około 5 kg. Już na zdjęciach widać, że częściej się uśmiecha. Kolejną rzeczą którą się nauczył jest to, że chce aby go trzymać na rękach. Jak go położyć to płacze i ani smoczek ani kołysanie nie pomaga, a jak go wziąć na ręcę to zaraz przestaje płakać. Niestety nie zawsze to działa, więc wtedy jedyną deską ratunku pozostaje jego fotelik samochodowy i przejażdżka wokoło okolicy. Jak na razie to działa zawsze i z reguły po takim zabiegu śpi przez kolejne kilka dobrych godzin. Tak sobie myślę, co byśmy zrobili jakbyśmy nie mieli samochodu? Czasami daje nam popalić (głównie Amy), ale to już taki urok niemowlaków. Już niedługo powinien spać dłużej i trochę więcej rozumieć, to będzie łatwej dla Amy, bo w końcu był czas przywyknąć (9 miesięcy).

Wyprawa do sklepu wielobranżowego




W piątek razem z Amy i jej mamą wybraliśmy się do sklepu wielobranżowego, który mieści się niedaleko domu Amy rodziców. Ja zawsze chciałem się wybrać do tego sklepu jako że sklep ma bardzo tradycyjny wygląd sklepów z dawnych lat. Mi trochę przypominał nasze sklepy 1001 drobiazgów, chyba ze względu na to, że wszystko tam można kupić - od powideł własnej roboty do ubrań, książek czy gier. Chyba tylko elektroniki tam nie widziałem. Tak właśnie dawniej wyglądały sklepy w Ameryce kiedy jeszcze nie było hipermaketów. Oczywiście i ceny są inne - większe, ale jakość towarów też czasami jest lepsza. My kupiliśmy tylko ozdoby na choinkę (tutaj na choinkę wiesza się nie tylko bombki czy gwiazdki, ale różne ozdoby). Tradycja jest aby kupować każdego roku jedną ozdobę rodzinną i jedną na każde dziecko, tym samym każde dziecko ma swoją specjalną ozdobę na choince, i też każdego roku kupuje się coś innego, więc po kilku latach choinka wygląda bardziej kolorowo i interesująco. A że święta już coraz bliżej widać po zdjęciach które zrobiliśmy na szybko przed wyjściem do sklepu. Amy rodzice z pieskami na świątecznie. Nie mogę tego skomentować, bo mógłbym się narazić, jako że niektórzy potrafią sobie to przetłumaczyć na angielski, dlatego też niech każdy sobie sam wyciągnie wnioski ze zdjęć. A jeśli chodzi o sklep, to jest to miejsce, gdzie można znaleźć dużo interesujących rzeczy, ale nie mogę powiezieć aby był to sklep do którego można chodzić na codzień. Częścią sklepu jest kawiarenka, gdzie można skosztować wyrobów własnej roboty - głównie ciasta i inne słodkości. Ja mogłem spróbować własnej roboty tofi (zupełnie jak "Krówki" za dawnych lat). Jedną ciekawostką było to, że koszyki to prawdziwe koszyki zrobione z drewna, które są rozdawane przy wejściu. Tak chyba musiało to wyglądać kiedyś, kiedy jeszcze nie było metalowych koszyków. Pewnie następnym razem jak tam pójdę to będzie dopiero za rok, bo nie widzę potrzeby iść do tego sklepu prędzej, choć jest też bardzo dobre miejsce aby pójść z dziećmi, bo pewnie dla nich to miejsce będzie miało bajkowy albo magiczny charakter (w porównaniu do sklepu jak Tesco czy Cub Foods tutaj).

Zima



I tak przyszła zima na całego i nie ma co się dziwić, bo przecież mamy zimę. Temperatury ostatnio spadły nawet do -30C. Ciekawe bo spadły zaraz po dniu w którym temperatura była na plusie, więc cały deszcz i wilgość po prostu zamarzła - i mój samochód też, bo nie mogłem otworzyć drzwi, więc musiałem porzyczyć samochód od Amy. Po drobnych zakupach mam niezarazający płyn do szyb i odmrażacz do zamków i drzwi. Miałem okazję skorzystać i działa. Aby zobaczyć różnicę jak wyglądało tydzień temu i teraz wystarczy popatrzeć na zdjęcie zrobione w Minnetonce autostrady do Minneapolis (tydzień temu można było zobaczyć miasto w tle, teraz tylko śnieg widać). Jak też widać jeżdżą piaskarki ale wszędzie nie są w stanie dotrzeć - szczególnie mniej ważne drogi (choć widać, że nawet autostrady nie wyglądają najlepiej). Teraz dopiero idzie zrozumieć dlaczego ludzie tutaj raczej kupują większe samochody typu jeep. Benzyna tania, więc nie ma bardzo dużej różnicy a za to jazda samochodem z napędem na 4 koła w taką pogodę ma ogromną przewagę nad samochodem osobowym. Ja muszę przyznać, że jazda po śniegu jest całkiem inna, i drogę którą normalnie jestem w stanie pokonać w 20 minut teraz może zająć nawet i 1 godzinę. Szwagrowi powrót do domu zajął nawet 2 godziny. Z drugiej strony wymarzona pogoda na święta Bożego Narodzenia. Tylko podczas tego weekendu spadnie tutaj 15 cm śniegu, czyli plus ten który już leży to będzie dość ładna warstwa śniegu. W następnym roku pomyślę chyba o jakiś nartach...

niedziela, 14 grudnia 2008

Centrum handlowe "Mall of America"





Dzisiaj pojechaliśmy do centrum handlowego (chyba największe w Stanch). Ja chciałem zobaczyć jak wygląda na święta to centrum. Oczywiście już tam byłem, a nigdy przed świętami. Dla Szymka to była pierwsza wizyta i chyba mu się podobało. Miał okazję pojeździć w swoim wózku. A w centrum wszystko wygląda świątecznie i rzeczywiście niektóre dekoracje są bardzo ładne. Ale i tak samo jest w Polsce, więc chyba niczego nowego tutaj nie zobaczyłem. No może jedynie tylko miejsca gdzie był Święty Mikołaj i gdzie dzieci mogły sobie zrobić zdjęcie ze Świętym Mikołajem (oczywiście za "drobną" opłatą). I muszę przyznać, ku memu zdziwieniu, że kolejki były dość spore. Osobiście nie widziałem czegoś podobnego w Polsce, ale to pewnie dlatego, że nie miałem zbytnio dużo okazji bywać w dużych centrach handlowych przed świętami. Spodziewałem się tylko więcej ludzi. Może pogoda ich trochę odstraszyła, bo po mrozach przyszła odwilż i padał deszcz. Niestety odwilż tylko na parę dni, bo później powrót zimy, a było już -18C. Z tego powodu musiałem kupić nową kurtkę zimową, bo w mojej zamek się zepsuł. Teraz rozważam kupno nowych butów, tylko dlatego że na taką zimę moje buty jakby trochę nie pasują. Jedyna zaleta, że jeździ się tutaj wszędzie samochodem, więc nie trzeba zbytnio się ubierać, ale ja tam wolę mieć coś ciepłego w zapasie (na wypadek jakby temperatura spadła do -30C). Zima to bardzo dobry czas aby zadać sobie pytanie "Dlaczego mieszkam w stanie Minnesota a nie w Floryda? Zawsze może być gorzej jak np. na Alasce. A jak zimno za oknem, to więcej okazji aby spędzić czas razem z rodziną w cieple domowym.