niedziela, 28 listopada 2010

Nowy laptop



Nie tak dawno kupiłem komputer (rok temu jak dobrze pamiętam) a tutaj nowy laptop. No cóż, tak się udało że mam dodatkowy projekt, który robię ze znajomym - on ma swoją firmę - i ja pracuję jako konsultant - coś na zasadzie umowa zlecenie. Nie muszę mieć zarejestrowanej firmy, wystarczy że się rozliczę na rocznym zeznaniu podatkowym że pracowałem dodatkowo jako konsultant. To daje mi możliwość odliczeń od podatku kosztów do prowadzenia działalności. Więc skoro zaczęliśmy projekt, to chciałem skorzystać z tej okazji i kupić sobie laptopa, który będzie mi służył tylko do tego projektu i będę mógł go zabrać na nasze spotkania (a tak nie zabiorę mojego PC). I tak po pierwszej wypłacie (za pierwszy miesiąc) zakupiłem sobie laptopa HP G72. Cena 590 dolarów, czyli bardzo tanio, bo laptop ma 17.3 cala monitor, 500 GB dysk twardy, procesor Intela 2.4GH z potrójnym rdzeniem, 4GB pamięci RAM i Windows 7 64 bity. Cena rzeczywiście śmieszna jak za taki laptop, i co najlepsze co tak naprawdę to pracowałem na niego 1 tydzień, i to tylko pracując w domu przez 2 godzinki po normalnej pracy i na weekend parę godzin. Teraz będzie mi łatwiej bo mogę razem z Amy oglądać telewizję albo film i jednocześnie mogę siedzieć na kanapie i pracować. Generalnie 17 calowe laptopy są do filmów czy multimediów generalnie a nie do programowania, to ja wolałem laptopa z dużym wyświetlaczem bo jednak jest łatwiej programować jak ma się lepszą rozdzielczość a sam laptop jest bardzo cienki i lekki więc nie ma problemu z jego noszeniem (choć nie zamierzam go nosić za dużo). Dodatkowo bateria starcza do 5 godzin pracy a ładuje się mniej niż 2 godzinki, czyli bateria jest lepsza niż się spodziewałm, ale przecież ten laptop musi jakoś przetrwać wyświetlanie filmu np. w samolocie. Poza tym ma wyjście HDMI, które podłącza się do telewizora i laptopik może służyć jako odtwarzacz filmów DVD - niestety nie ma odwarzacza blue-ray. Mi najbardziej podoba się fakt, że ma alfanumeryczną część klawiatury, bo czasami przydaje się to do pracy. Jeśli chodzi o kartę grafiki, to jest normalna - bez wypasów - co w zupełności wystarcza do oglądania filmów i do pracy, a jak będę chciał sobie zagrać, to mam stacjonarny komputer. Teraz będzie mi wygodniej obrabiać zdjęcia czy umieszczać posty na blogu, bo mogę sobie siedzieć na kanapie i odpoczywać i jednocześnie pracować. Ale ze wszystkich rzeczy podoba mi się to że mimo dużego rozmiaru, to waży mniej niż 3 kilogramy - mój dawny laptop który Amy teraz używa (ma tylko 3 lata) jest mniejszy - 15 cala - i waży niespełna 3.5 kilograma, więc różnica niby nie duża to jednak jest odczuwalna. Jedno jest w tym wszystkim pewne, że laptop napewno na siebie zarobi i też pozwoli mi zmniejszyć wielkość podatku od tego dodatkowego projektu. Sam projekt natomiast, bo bym zapomniał napisać, to program do system do zarządzania wyborami - wszystko co ma związek z organizowaniem wyborów regionalnych i stanowych bez strefy politycznej, czyli bez liczenia głosów, czy partii i polityków. Zatem jest to bardziej administracja, logistyka, kadry i płace. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że używamy najnowszej technologii Microsoftu, więc przy tej okazji zyskuje bardzo dużo doświadczenia, które może się bardzo przydać jakbym zmieniał firmę, i może się okazać kartą atutową przy negocjacjach o zarobkach - z ogłoszeń o pracę widzę, że firmy są gotowe zapłacić 10 tysięcy dolarów więcej rocznie dla programisty z doświadczeniem programowania w Silverlight, zatem jak widać laptop to tylko jedna z wielu zalet tego projektu. Teraz zastanawiam się jaka powinna być kolejna...

Kolejny egzamin Microsoftu

Niespełna 3 miesiące minęły i przyszła pora na kolejny egzamin Microsoftu - tak jak wcześniej pisałem był to egzamin z bazy danych Microsoftu czyli SQL Server 2008. Co prawda ja w pracy obecnie używam bazy danych Oracle (czyli bazy danych z poprzedniego egzaminu) to jednak znaczna liczba programistów używających narzędzi Microsoftu używa SQL Server 2008, więc gdybym musiał zmienić pracę, to nie miałbym problemów z programowaniem tej bazy danych. Sam egzamin nie był za trudny, choć było tylko 2 godziny i 55 pytań, czyli znacznie więcej pytań i mniej czasu niż zazwyczaj. Na szczęście pytania były dość proste, choć było kilka pytań które wymagały pamiętania jakiś liczb czy konkretnych nazw, które zazwyczaj się nie pamięta, bo przecież wszystkiego człowiek nie zapamięta a poza tym nie ma po co, bo na stronie Microsoftu można znaleźć wszystko co potrzeba, więc zawsze można podglądnąć jak się nie pamięta. Jak widać na zdjęciu mój wynik był 1000 na 1000 czyli 100% poprawnych odpowiedzi, mimo że było kilka pytań gdzie nie byłem pewien i drogą eliminacji wybrałem najlepszą odpowiedź albo taką która miała sens czy taka która gdzieś mi prześwitywała w pamięci, i widocznie wybrałem poprawnie - muszę przyznać że sam byłem pod wrażeniem bo myślałem że miałem 2 pomyłki. No cóż, widocznie lepiej pamiętałem niż myślałem. Zatem co dalej skoro już zdałem ten egzamin? Ano poczekam chwilkę i zobaczę jak się ułoży w pracy (w następnym miesiącu powinienem dostać propozycję na stałe i chcę zobaczyć czy będzie to korzystna oferta czy też będę musiał się rozglądnąć za czymś jeszcze lepiej płatnym). Niemniej jednak mój plan jest zdać kolejne egzaminy z nowej wersji programowania Microsoftu - wersji 2010 lub inaczej 4.0. Do wyboru mam albo 2 egzaminy albo 6 - te 2 egzaminy obejmują materiał z tych 6, więc trzeba się dłużej przygotowywać i trzeba więcej książek na raz, z drugiej strony płacę tylko za 2 egzaminy a nie za 6. Dla mnie łatwiej jest przygotowywać się do 6 osobno i też robi to większe wrażenie na kierowniku czy życiorysie jak się ma dodatkowo 6 certyfikatów niż 2 (mimo że są równoważne). Dlatego poczekam jak się w pracy ułoży i jak mi firma zapłaci za egzaminy, to zrobię 6 osobno, a jak będę musiał sam zapłacić, to się zastanowię. Ze względu na dodatkowy projekt który robię do mogę sobię wrzucić te egzaminy w koszty, ale wolę poczekać i zobaczyć jak się sprawy ułożą. Na pewno napiszę jak się zacznę przygotowywać do egzaminu.
PS: Dla tych co myślą, że 6 egzaminów to dużo, to powiem że mój plan jest zdać je wszystkie w przyszłym roku (w końcu nie muszę się wszystkiego uczyć - jedynie część jest nowego materiału), poza tym jakby mi ktoś powiedział 2 lata temu, że w ciągu 2 lat zrobię 12 egzaminów to bym nie uwierzył, ale jaki widać wystarczy być konsekwentym i systematycznym i można osiągnąć zamierzony cel - czasami tylko trzeba być trochę cierpliwym, jednakże systematyczność jest w tym wszystkim najważniejsza.

niedziela, 21 listopada 2010

Zima już jest



Mimo że do astronomicznej zimy jeszcze 1 miesiąc, to zima już jest. I temperatura spadła poniżej zera i śnieg spadł. Tydzień temu w piątek było 15 stopni i jak się rano obudziliśmy w sobotę, to na dworze już było kilka centymetrów śniegu i temperatura 0 stopni. Śnieg padał całą sobotę i niedzielę. Mimo że to nie jest pierwsza zima Szymka, to rok temu był on za mały aby być świadomy śniegu i zimy. A w tym roku, kiedy już więcej rozumie i więcej mówi, dopiero jest świadomy co to jest śnieg - może dlatego że w tamtym roku jeszcze nie chodził za bardzo, a w tym roku pierwsze wyjście na dwór i od razu zaskoczyły go zimne płatki śniegu w twarz. Także chodzenie po kilkunastu centymetrowym śniegu nie jest tym do czego jest normalnie przyzwyczajony. Zatem po kilku sekundach na dworze, Szymek był bardzo niezadowolony - "bardzo". Ani nie chciał chodzić po śniegu ani też być na dworze. Nie dobrze, bo tutaj zima trwa przez 5 miesięcy i większość tych dni na dworze jest śnieg i też często pada śnieg. Na szczęście po kilku dniach po woli się przyzwyczaił do śniegu i już mu nie przeszkadzało to w zabawie na podwórku i bieganiu po śniegu. Dobrze, bo przez następne kilka miesięcy tylko będzie śnieg. Zobaczymy tylko jak zareaguje na temperaturę 30 stopni poniżej zera. Ja nie byłem za bardzo zadowolony pierwszy raz...

sobota, 13 listopada 2010

To już 2 latka





8 listopada Szymuś skończył już 2 latka. Nie było żadnej uroczystości, więc świętowaliśmy jego urodziny w rodzinnym gronie. Oczywiście nie zabrakło tortu i prezentów. Były prezenty od mamy i taty oraz od babci i dziadka. Szymek jeszcze nie był świadomy że w ogóle coś świętujemy - dla niego to był po prostu smaczny słodki poczęstunek na podwieczorek i nowe zabawki. Jeśli chodzi o zabawki czy inaczej prezenty, to dostał on duży samochód w którym może siedzieć i może za pomocą nóg się poruszać do przodu i do tyłu. Oprócz dużego samochodu, były małe resoraki i cały piętrowy garaż z rampą do zjeżdżania. Wszystko to mu się bardzo podobało, ale największą - dosłownie i w przenośni - radość miał z prezentu od babci i dziadka, czyli ślizgawki dla maluchów, która może być na zewnątrz i też w wewnątrz. Po prostu uwielbia się wspinać po drabince i ślizgać się na dół - czasami ześlizguje resoraki czy pluszaki. Na prawdę aż trudno uwierzyć że to już 2 lata minęły. Dobrze że za miesiąc przyjdzie kolejne dziecko to może ten czas trochę zwolni, bo podejrzewam że ani byśmy się nie obrócili i Szymek by szedł do przedszkola. Na razie czekamy wszyscy na przyjście braciszka dla Szymka, zobaczymy jak będzie mu się podobał ten prezent.

środa, 3 listopada 2010

Halloween






Polska przygotowuje się do święta zmarłych a tutaj nikt takiego święta nie obchodzi. Tutaj jest Halloween, czyli ludzie przebierają się w kostiumy i dorośli idą na jakąś imprezkę albo z dziećmi chodzą po sąsiednich domach i pukają prosząc o słodycze. Coś jak kolędnicy tylko że nikt tutaj nie śpiewa, i zapłata jest w słodyczach a nie pieniądzach. Muszę przyznać że jest to dość dobre święto aby poznać sąsiadów, bo można spokojnie iść do dowolnego domu i przy okazji tego święta się przedstawić i zapoznać. My w tym roku pojechaliśmy do znajomych na imprezkę - każdy musiał być przebrany i też przynieść jakąś potrawę / deser także jakoś udekorowany. Babcia zatem wzięła pod opiekę Szymka, a my mogliśmy spokojnie pojechać na imprezkę. Jak widać na zdjęciu Amy były przebrana w strój zrobiony przez nią - z resztą wygrała konkurs za najlepsze przebranie (pewnie za pomysł ze szkieletem dzidziusia). Mój strój z Krzyku nie okazał się tak dobry. Imprezka jak imprezka - jedzonko, picie i wspólny czas spędzony na rozmowach. A jeśli chodzi o ciekawostki, to były do picia lody z piwem korzennym (to nie ma nic wspólnego z normalnym piwem) i suchym lodem - na filmikach widać rezultaty - nie wiem jak smak bo ja tego nie piłem, ale inni pili i nic im nie było. To było w przeddzień święta. W samo święto poszliśmy z Szymkiem po sąsiadach aby pozbierać trochę słodyczy. Niestety nasza okolica nie ma zbyt dużo dzieci, więc nie tak dużo osób obchodzi to święto - widocznie na starość nie chce im się bawić ze słodyczami. Poszliśmy więc do kilka domów i potem pojechaliśmy do babci i dziadka aby tam spędzić resztę wieczora. Nie było tak strasznie.


Muzeum nauki






2 tygodnie temu pojechaliśmy do St. Paul (gdzie wcześniej pracowałem) do muzeum nauki. Oprócz normalnej wystawy, była tam specjalna wystawa ze zwojami z nad morza martwego. Zwoje te zostały odnalezione w 1946 roku i po późniejszej analizie okazało się, że te zwoje to nic innego jak fragmenty Biblii z przez ponad 22 wieków temu, czyli przed narodzinami Jezusa. Niestety ze względu na małą wiedzę z ochrony tych manuskryptów, po znalezieniu ich jakość się pogorszyła. Dlatego też teraz bardzo się je chroni - i dlatego też np. nie można im robić zdjęć ze względu na flesze. Oczywiście jest tam cała wystawa poświęcona temu tematowi (nie wolno było robić zdjęć), która zaczynała się od geografii terenu i klimatu, poprzez technikę robienia zwojów, itd. Jest to na pewno unikatowa wystawa, bo te zwoje bardzo mało podróżują. Oprócz samych zwojów, były tam inne ciekawe rzeczy jak np. postacie dinozaurów, mumia z Egiptu, i dużo ciekawostek naukowych dla dzieci. No cóż, od czasu do czasu jest dobrze sobie pójść do takiego muzeum - pewnie będziemy tam częściej jak Szymek podrośnie.