sobota, 26 kwietnia 2008

Amy i ciąża

Wiele osób pyta mnie dlaczego nie piszę o Amy i jej ciąży, więc oto jest.
Tak wygląda Amy - żartuję, to zdjęcie z przed miesiąca, czyli w 4 tydzień ciąży.







To zdjęcia Amy już w 7 tygodniu. To był trudny okres dla niej, bo wcześniej niż zwykle to bywa odczuwała dolegliwości poranne. I wieczorne też. Najlepiej czuła się popołudniu. Generalnie jadła tylko krakersy. Nie miała jakiś zachcianek.





To już zdjęcia w 12 tygodniu, czyli z dzisiaj. Jak widać jest "duża" różnica. Na szczęście czuje się lepiej, bardzo żadko miewa wymioty.
Na razie nie ma problemów. Trochę czasami jest marudna i rozczula się czasami bez powodu, ale tak jest. Czasami też bywa bardzo drażliwa, ale ja wiem że to nie jej wina i wszystko jest OK. Czasami miewa teraz zachcianki, najczęściej jest to aby zjeść lunch gdzieś na mieście, a nie w domu, wtedy najczęściej je pizzę. Chyba jej organizm potrzebuje dużo wapna, bo pije też dużo mleka. Myślę, że i mama i dziecko czują się bardzo dobrze tutaj.





Mieszkanie

Fajnie się mieszka z teściami, ale tutaj raczej nie jest to normalne. Ja jestem zadowolony, bo i tak mało jestem w domu. Poza tym oszczędzamy sporo kasy, no bo mieszkamy za darmo. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Postanowiliśmy rozejrzeć się za mieszkaniem do wynajęcia rzecz jasna. Miło jednak mieć swoje prywatne miejsce. Zwłaszcza gdy przyjdzie dziecko, to będzie nam i im lepiej. Znaleźliśmy mieszkanie niedaleko od Minnetonki, bo w Plymouth. Tam też mieliśmy ślub, no i tam zdawałem na prawko, i tam będę miał egzamin na prawko już 22 maja.
Tak wyglądają "bloki". Cały kompleks znajduje się około 100 m. od jeziora i parku. Nasze mieszkanie ma okna na mały staw. Latam musi tam być bardzo ładnie. Jest to prywatny kompleks. Wszyscy mieszkańcy mają dostęp do basenów odkrytych, fitness klubu i solarium, internetu, itp.


Każdy ma garaż, poza tym jest ogólny plac zabaw, miejsce na imprezy z grillem (za darmo). Wszystko to jednak ma swoją cenę, bo $1100 miesięcznie. Ogromnie dużo, ale to są normalne ceny. Wliczona jest woda w to. Zaletą jest że mamy swoją suszarkę i pralkę (dużo większe niż w Polsce). Jak coś się popsuje, to naprawia właściciel w ciągu 2 godzin. Mieszkanie ma 3 pokoje, 2 łazienki, pomieszczenie na rzeczy, kuchnię, pomieszczenie na suszarkę i pralkę. Razem 110 m2. Tutaj to nie jest duże mieszkanie. Ceny mieszkań normalnie zaczynają się od 800$, ale wtedy nie ma pralki i suszarki, i pewnie okolica też nie ciekawa. Garaż jest w bloku, nie trzeba nigdzie iść (fajnie zimą). Wprowadzamy się 28 czerwca, więc nie jako zaczynamy od lipca. No oczywiście mieszkanie ma swoją klimę, czyli w każdym pokoju ustawia się temp. jaką się chce. Zobaczymy jak się będzie mieszkać, zawsze można znaleźć sobie coś innego.

czwartek, 17 kwietnia 2008

Buty

Wczoraj po pracy pojechaliśmy z Amy na zakupy - ja miałem kupon od szfagra, więc poszedłem kupić buty. Amy poszła kupić ciuchy ciążowe - spodnie, sweter, podkoszulek, itp. Ciekawe bo spodnie wyglądają normalnie jak dżinsy, ale mają gumę w pasie a nie guziki. Super rzecz.Zapłaciłem 37$. Nie wyglądają super klasa, ale za to ta cena, no i marka. Na pewno wytrzymają dłużej. Pewnie te same buty w Polsce kosztowały by ze 200 zł. Tutaj za 1 godzinę pracy brutto można se je kupić (dobrej pracy). U nas za godzinę pracy brutto pewnie bym kupił Vansy (albo nawet i nie). No coż
jedne rzeczy są tańsze a inne droższe. Tutaj tańsze są buty, benzyna, itp. plus lepsze płace tutaj, ale z drugiej strony mieszkania (czynsz), usługi medyczne, prawnicze są znaaaaacznie droższe. Jak wszędzie są zalety i wady. Przy okazji, para Levi's 501 kosztuje 32$, a w Polsce - nawet 300 zł = 140$. Nawet 128$ to 4 razy więcej. Był czas przywyknąć....

środa, 16 kwietnia 2008

Pierwszy samochód








To jest nasz pierwszy samochód. Na zdjęciach nie wygląda źle, ale jest parę miejsc objętych rdzą i też ma małe wgniecenie z lewej strony. Samochód dostaliśmy w prezencie, bo szfagiere kupił nowy. Ten trzeba podreperować i koszt wyniesie ok. 1000$, więc nie chciał wydawać tyle na 2 użytkowania. On też dostał ten samochód od swojej babci. Samochód ma 15 lat chyba i 130000 mil przejechanych. Musimy opłacić ubezpieczenie - na razie będzie na Amy, bo ja nie mam pełnego prawa jazdy. Niestety tego auta nie będziemy mogli używać jak urodzi się dziecko. Ja tak, do pracy, ale dla dziecka nie było by ono bezpieczne, więc pewnie za kilka miesięcy będziemy musieli kupić samochód. Życie w Polsce było łatwiejsze, nie musiałem mieć ani jednego a tutaj aż 2. Ten świat mnie przeraża tutaj, ale może to właśnie tak wygląda cywilizowany świat. Nie wiem.

Urodziny

Jak wiecie 13 kwietnia miałem urodziny - pierwszy raz tutaj. Urodziny tutaj są bardzo ważne. Dzień zaczęliśmy od pójścia na brunch, czyli śniadanie + lunch. Poszliśmy do miejsca gdzie mają bufet czyli je się co się chce i ile się chce. Jedzenie serwowane jest takie jak na śniadanie i lunch. Jest to moje ulubione, bo jem ile wlezie i tylko najlepsze rzeczy. Po powrocie do domu dostałem prezenty - od Amy torbę na laptopa i dokumenty - noszę do pracy. Od teściów dostałem GPS, czyli nawigację satelitarną do samochodu. Super rzecz - ma mapę całych stanów. Jak chce jechać do Pizzy Hut, to tylko miejscowość jaką chce i wskazuje kierunek. Bardzo mi się przyda jak będę sam jeździł samochodem. Później przyszedł szfagier z żoną. Od nich dostałem kartę na zakupy na 30$, to pójdę kupić buty na lato. Później tort, pizza na kolację, i koniec. Dostałem też kartki urodzinowe - to bardzo popularne. Albo e-kartki przez internet albo normalnie z prezentem.
Dostaliśmy też samochód, ale nie jako prezent urodzinowy tylko normalnie, bo był stary i niepotrzebny dla szfagra to nam dał. Musimy opłacić ubezpieczenie i trochę podreperować, bo ma parę usterek, ale o tym następnym razem.




























środa, 9 kwietnia 2008

Zdjęcia - wersja praca















Jak obiecałem umieszczam zdjęcia z pracy. Robiłem je, kiedy nikogo nie było. Nie ma zdjęć z fitness clubu, ale to tylko dlatego że nie ma tam nic nadzwyczajnego. Zatem:


To jest wejście do biura, czyli pomieszczenia z 6 pokojami i holem, i nie jest nadzwyczajnie duże, ale wystarczy. Na szczęście przeprowadzamy się w następnym miesiącu do większego kompleksu.





Po lewej jest moje biurko. Monitory nie pasują do siebie, dlatego zamienie się jutro na ten obok aby pasowały. Na razie brakuje kabla, jak przyjdzie to będę miał dwa. W nowym biurze każdy będzie miał swoje osobne pomieszczenie, nie jak teraz jest nas 3 w 1.



Nasza firma jest złotym partnerem Microsoftu, i za to mamy dostęp do wszystkich ich produktów za darmo. Więc kiedy instalowałem swój komputer i programy, to musiałem szukać CD i DVD wśród dziesiątek płyt. No i później jeszcze znaleźć właściwy numer seryjny. Zatem tutaj też nie zawsze jest porządek.




To jest widok z naszych okien. I to jest tylko przedmieście. Moja firma jest w Bloomington i jest to ok. 20 km. od Minneapolis. Pod naszymi oknami leci autostrada - widać na zdjęciu.
Zdjęcia na samej górze to: widok z innego okna, zawartość lodówki (piwko jest), serwerownia tymczasowa zanim będziemy mieli normalne pomieszczenie, kolejny widoczek, sala narad i dyskusji, i wreszcie kompleks jadalny:)

wtorek, 8 kwietnia 2008

Zdjęcia

Niestety nie będą to zdjecia z pracy, ale moim zdaniem coś ciekawszego - zdjęcia dzieciątka. Zdjęcia z pracy jutro. Dziś Amy była pierwszy raz u lekarza zrobić USG. Jak widać na zamieszczonych obrazkach dzieciątko ma się dobrze i wszystko wskazuje, że będzie zdrowe. To dopiero 8 tydzień a już słychać jak bije serce (170 uderzeń na godzinę), jak się ruszą, itp. Lekarz wyznaczył termin na 11 października, więc jeszcze dużo czasu aby się wysypiać. Później będę z radością zostawał w pracy. Na razie Amy nie czuje dużo ruchu, ale często ma mdłości. Jest bardziej chora niż np. jest siostra była czy moja szfagierka. Ale po 3 mc powinno wszystko się poprawić. Dzisiaj nie chciało jej się wstać (może była chora) więc teściowa musiała mnie zawieść do pracy.
Przy okazji, szpital w którym Amy chce rodzić jest ok. 35 min stąd, więc trochę daleko. Tam rodziła jej siostra i jest to bardzo dobry szpital. Następnym razem powiem Amy aby wzięła aparat (tym razem ja go miałem).

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Pierwszy dzień pracy

Tak, to dziś był pierwszy dzień nowej pracy. Wstałem o 6.30, prysznic, jedzenie i wyruszyliśmy (bo niestety sam nie mogę jeździć) z Amy o 7.30. O tej porze zaczynają się godziny szczytu, ale nie było tak mocno źle. Do pracy jechaliśmy 25 min. Niestety nie mam zdjęć, ale jutro wezmę aparat to zrobię parę zdjęć. Generalnie pracę zaczyna się tu o 9, ale nie ma reguły. Ja jestem o 8, bo Amy musi wrócić przed 9 aby iść do swojej pracy - jest niańką u sąsiadki przez 2 mc. W pracy było... ciekawie. Poznałem wszystkich. Jest nas razem 9 - 3 programistów (+ ja = 4), 1 w dziale sprzedaży, 1 właściciel, 1 kadrowa (pracuje z domu), 1 dawny właściciel (pomaga, ale teraz jest w Hong Kongu), i 2 innych, którzy pracują z domu pewnie dorywczo. Biuro jest ciekawe, jest wspaniały widok - 19 piętro. Jest lodówka, mikrowela. Co ciekawe, w lodówce piwo. Atmosfera jest luźna. Przede wszystkim to co było ciekawe, to to że ludzie byli bardzo pomocni i rzyczliwi. Nie są skryci, albo patrzą na ciebie jako konkurencję. Ty jesteś po to aby pomóc. Nie dostałem dużo do roboty, właściwie spędziłem czas na czytaniu o ich produktach, oglądaniu bazy danych, itp. Nikt nie oczekuje ode mnie aby już pierwszego dnia udowodnić że jestem nie wiadomo co. Powoli pomagają i wszystko na prawdę bardzo otwarcie i rzyczliwie. O 1 poszliśmy na lunch - 1 godzina przerwy w pracy. Boss stawiał, więc się wszyscy najedli do syta. Potem powrót do biura i dalej praca. Normalnie każdy może sobie wziąć jedzenie z domu, albo wyjść samemu coś zjeść, albo spędzić ten czas w fitness clubie. W naszym budynku jest fitness club, do którego możemy przychodzić o każdej porze i za darmo. Mamy specjalne magnetyczne klucze. To samo tyczy się budynku i wind w czasie weekendu i po godzinach. Jak ktoś pracuje dłużej to nie ma problemu. W czasie pracy było parę spotkań, typu narada, czyli dyskusje o problemach, które zgłaszają klienci i wyznaczanie kto ma być odpowiedzialny za rozwiązanie, itp. Mieliśmy też rozmowę tel. z klientem z Nowego Yorku z pomocą w jakimś problemie. Moim zadaniem jest uczyć się rozwiązywania problemu i życia w biurze. Ze względu na fakt, że ludzie przychodzą o 9, i 1 godz. przerwy na lunch, to pracę kończy się o 6. Ale tutaj nikt nie sprawdza o krórej wychodzisz. Masz coś do załatwienia i chcesz wyjść szybciej to wychodzisz. Lepiej jest być 8 produktywny niż 9 mniej. Ale czasami będzie sytuacja, że musisz zostać dłużej i nikt też tego czasu nie liczy. Właściwie czujesz że pracujesz dla dobra firmy, szefa ale też siebie samego. Wydaje mi się, że to dlatego, że jest to mała firma. W dużych firmach może to wyglądać całkiem inaczej. Teraz siedzę i wypełniam stertę formularzy - nic przyjemnego. Jutro postaram się zrobić ciekawe zdjęcia, to pokażę. Za mc przeprowadzamy się 10 pięter niżej do większego biura, z lepszym wyposażeniem i każdy będzie miał osobne biura, teraz jest nas 3 programistów razem w dużym pomieszczeniu. Dla mnie lepiej, bo mogę się pytać ich jak coś nie wiem. Przy okazji, jeden jest z Ukrainy (18 lat w USA) i rozmawia przez tel. po rusku i jeden z Maroko (miał 8 lat jak przyjechał do USA) i ja z Polski. Jest ciekawie. Niestety reszta to Amerykanie. O przy okazji, Amy przyszła dziś do biura poznać moich nowych kolegów i oczywiście zabrać mnie do domu. Wyszedłem o 5, ale też byłem o 8. Trochę inaczej niż normalnie to było w PWiK (od 7 do 15). Jutro też biorę strój bo idziemy z chłopakami do fitness clubu (nie wiem czy to dobra nazwa na to) w czasie wolnym. Może tam też zrobię zdjęcia. Dobra, idę spać, bo znowu o 6.30 pobudka.

sobota, 5 kwietnia 2008

Przeprowadzka



















Niestety nie nasza, ale szfagra. Kupił on (na kredyt oczywiście) dom i pomagaliśmy mu w przeprowadzce. Dom kupił za ok. $270,000, czyli kupa siana. No cóż, kredyt na 30 lat i cheja. Żona teraz nie pracuje bo jest w ciąży. On pracuje razem ze swoim ojcem. Prawdę powiedziawszy kupno domu jest lepsze niż wynajmowanie, bo przynajmniej dajesz kasę na swoję. Ciekawe jest to, że dom który kupił jest 50 km od poprzedniego miejsca zamieszkania. To tylko 35 min. jazdy samochodem. Tutaj mierzy się wszystko czasem. Jeśli miejsce jest koło autostrady to można pokonać duże odległości dużo szybciej. Miejsce jest bardzo ładne - domek w lasku. Musi być pięknie latem. Sam dom ma 3 sypialnie, 3 łazienki, otwartą kuchnie, pokój stołowy, pokój rodzinny, pracownie, pralnie, magazynek. Dobrze że może pracować z domu, bo by miał trochę dojeżdżać do pracy. A jeśli chodzi o pracę, to już w poniedziałek ja muszę iść do pracy. Godzina jest między 8 a 9, pewnie dają taki margines ze względu na korki. Zobaczymy jak pójdzie. Pewnie nie wezmę aparatu pierwszego dnia, ale może już drugiego? Zobaczymy.
/ na zdj. dom z zew., ja w łazience, łazienki, kominek w pokoju rodzinnym, kuchnia, i pizza hut do której poszliśmy po wszystkim.

Zima


Mimo, że już jest kwiecień to zima dalej w Minnesocie. Ostatnio spadło mnóstwo śniegu. Aż dziw że jest wiosna. Na szczęście już temperatura trochę wzrosła, więc cały śniego powoli topnieje. W tym tygodniu mieliśmy odwiedziny dziadka Amy, czyli Amy mamy taty. Był też mamy brat - Denis. Zjedliśmy wspólnie kolację i graliśmy w karty. Tutaj mają mnóstwo ciekawych gier, tyle że czasami potrzebne są specjalne karty. Amy dziadek jest bardzo wesoły - to nie to co większość starszych ludzi w Polsce. Oni tylko narzekają, a tu pełno radości. Pewnie dlatego że starsze osoby w Polsce musiały ciężko pracować i mimo to dalej emerytura jest cięka, więc tylko egzystują. Amy dziadek pracował w sklepie monopolowym i o dziwo nie narzeka na brak kasy, co nie znaczy że ma jej dużo. Ma przyczepę kampingową i co roku zabiera ją i jedzie do Arizony tam spędzać zimę. Tutaj mróz, tam gorąco. Wesołe jest życie staruszka - tutaj chyba tak naprawdę jest jak w tej reklamie. Dziadek mieszka ok. 2 godziny stąd koło jeziora. Co roku woduje łódź w maju (bo wtedy lód ustępuje - wiem że to dziwne) i zaprosił nas na to, więc pewnie pojadę zobaczyć. \ na zdj. dom w którym mieszkamy i dziadek odśnieżający swój samochód \