poniedziałek, 7 kwietnia 2008
Pierwszy dzień pracy
Tak, to dziś był pierwszy dzień nowej pracy. Wstałem o 6.30, prysznic, jedzenie i wyruszyliśmy (bo niestety sam nie mogę jeździć) z Amy o 7.30. O tej porze zaczynają się godziny szczytu, ale nie było tak mocno źle. Do pracy jechaliśmy 25 min. Niestety nie mam zdjęć, ale jutro wezmę aparat to zrobię parę zdjęć. Generalnie pracę zaczyna się tu o 9, ale nie ma reguły. Ja jestem o 8, bo Amy musi wrócić przed 9 aby iść do swojej pracy - jest niańką u sąsiadki przez 2 mc. W pracy było... ciekawie. Poznałem wszystkich. Jest nas razem 9 - 3 programistów (+ ja = 4), 1 w dziale sprzedaży, 1 właściciel, 1 kadrowa (pracuje z domu), 1 dawny właściciel (pomaga, ale teraz jest w Hong Kongu), i 2 innych, którzy pracują z domu pewnie dorywczo. Biuro jest ciekawe, jest wspaniały widok - 19 piętro. Jest lodówka, mikrowela. Co ciekawe, w lodówce piwo. Atmosfera jest luźna. Przede wszystkim to co było ciekawe, to to że ludzie byli bardzo pomocni i rzyczliwi. Nie są skryci, albo patrzą na ciebie jako konkurencję. Ty jesteś po to aby pomóc. Nie dostałem dużo do roboty, właściwie spędziłem czas na czytaniu o ich produktach, oglądaniu bazy danych, itp. Nikt nie oczekuje ode mnie aby już pierwszego dnia udowodnić że jestem nie wiadomo co. Powoli pomagają i wszystko na prawdę bardzo otwarcie i rzyczliwie. O 1 poszliśmy na lunch - 1 godzina przerwy w pracy. Boss stawiał, więc się wszyscy najedli do syta. Potem powrót do biura i dalej praca. Normalnie każdy może sobie wziąć jedzenie z domu, albo wyjść samemu coś zjeść, albo spędzić ten czas w fitness clubie. W naszym budynku jest fitness club, do którego możemy przychodzić o każdej porze i za darmo. Mamy specjalne magnetyczne klucze. To samo tyczy się budynku i wind w czasie weekendu i po godzinach. Jak ktoś pracuje dłużej to nie ma problemu. W czasie pracy było parę spotkań, typu narada, czyli dyskusje o problemach, które zgłaszają klienci i wyznaczanie kto ma być odpowiedzialny za rozwiązanie, itp. Mieliśmy też rozmowę tel. z klientem z Nowego Yorku z pomocą w jakimś problemie. Moim zadaniem jest uczyć się rozwiązywania problemu i życia w biurze. Ze względu na fakt, że ludzie przychodzą o 9, i 1 godz. przerwy na lunch, to pracę kończy się o 6. Ale tutaj nikt nie sprawdza o krórej wychodzisz. Masz coś do załatwienia i chcesz wyjść szybciej to wychodzisz. Lepiej jest być 8 produktywny niż 9 mniej. Ale czasami będzie sytuacja, że musisz zostać dłużej i nikt też tego czasu nie liczy. Właściwie czujesz że pracujesz dla dobra firmy, szefa ale też siebie samego. Wydaje mi się, że to dlatego, że jest to mała firma. W dużych firmach może to wyglądać całkiem inaczej. Teraz siedzę i wypełniam stertę formularzy - nic przyjemnego. Jutro postaram się zrobić ciekawe zdjęcia, to pokażę. Za mc przeprowadzamy się 10 pięter niżej do większego biura, z lepszym wyposażeniem i każdy będzie miał osobne biura, teraz jest nas 3 programistów razem w dużym pomieszczeniu. Dla mnie lepiej, bo mogę się pytać ich jak coś nie wiem. Przy okazji, jeden jest z Ukrainy (18 lat w USA) i rozmawia przez tel. po rusku i jeden z Maroko (miał 8 lat jak przyjechał do USA) i ja z Polski. Jest ciekawie. Niestety reszta to Amerykanie. O przy okazji, Amy przyszła dziś do biura poznać moich nowych kolegów i oczywiście zabrać mnie do domu. Wyszedłem o 5, ale też byłem o 8. Trochę inaczej niż normalnie to było w PWiK (od 7 do 15). Jutro też biorę strój bo idziemy z chłopakami do fitness clubu (nie wiem czy to dobra nazwa na to) w czasie wolnym. Może tam też zrobię zdjęcia. Dobra, idę spać, bo znowu o 6.30 pobudka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz