wtorek, 1 stycznia 2008

Wiza Imigracyjna, czyli Zielona Karta


A oto sprawczyni wszystkich zmian i powstania idei stworzenia tego bloga - Wiza Imigracyjna. Oczywiście powinienem był zamieścić również zdjęcie mojej ukochanej i cudownej żony bez której nie było by tego zdjęcie po lewej. Jedyne co bym mógł wstawić to zdjęcie z paszportu, że przekroczyłem granicę z Ukrainą. Sami przyznacie, że ta strona w paszporcie wygląda dużo ciekawiej:) Niestety na razie jest tylko ważna do 17 czerwca 2008. Oznacza to, iż do tego czasu muszę przekroczyć granicę z USA. Tam na granicy czekać będzie kilka formularzy do wypełnienia - sam dostałem grubą kopertę, którą muszę oddać dla oficera Imigracyjnego. Ciekawe co tam może być. Pewnie papiery medyczne, biometryczne, kilka innych formularzy, może przetłumaczone akty urodzenia, ślubu, o niekaralności, itp. Ale nie czekamy do czerwca - wybraliśmy termin 9 luty. Wylot z Warszawy do Amsterdamu, a z tamtąd już bezpośrednio do Minneapolis. I tam powstanie następny post. Nie omieszam opisać o swoich doświadczeniach na lotnisku z panami z biura imigracyjnego. A czy już może mam jakieś odczucia lub spostrzeżenia? Jeśli chodzi o spostrzeżenia to już nauczyłem się, że Rząd USA robi wszystko, aby odwlec w czasie przyznanie Zielonej Karty. Cały proces jest tak pomyślany, aby klient nie dostał jej za szybko. Ale jest też słaba strona systemu, a jest nią(albo są raczej) - prawnicy. Kiedy moje dokumenty były OK, to skupili się na dowodach czy Amy mieszka w USA - nigdy nie zostaliśmy poinformowani aby mieś jakieś dokumenty potwierdzające to. To chyba oczywiste, że obywatel USA mieszka w USA. W Polsce byśmy pokornie zebrali dokumenty i przynieśli następnym razem czekając na rozwój wydarzeń, natomiast tam ludzie wynajmują prawnika. I zgodnie z namową teścia, tak zrobiliśmy. Stał się prawnym reprezentantem Amy w tej sprawie, zebrał wszystkie dokumenty i napisał oficjalne pismo wyjaśniające do Ambasady. I rezultat jest taki, że kiedy się pojawiliśmy w Ambasadzie to nawet z nami nie rozmawiali, od razu wzieli paszport i powiedzieli ze wiza przyjedzie za kilka dni, co też się stało. A więc nauczyłem się to, że można niemal wszystko załatwić z dobrym prawnikiem. Jedna wada to cena - nasz kosztował 190$ za godzinę. Ale i tak chyba to było tańsze, niż gdybyśmy musieli pojechać do Warszawy jeszcze kilka razy. A jeżeli chodzi o odczucia to na pewno smutek, że muszę zostawić moich wspaniałych przyjaciół z pracy, znajomych i oczywiście ojca. Z wszystkimi innymi mogę praktycznie rozmawiać przez Internet i używać kamerki, to z nim tylko przez telefon. Może da się coś wymyśleć?! Są też lekkie obawy jak się zaklimatyzuję do całkiem nowego otoczenia i świata. Jedni mówią lepszego, inni że w Polsce najlepiej. Czas pokaże, a ja chętnie się tym podziele.