niedziela, 18 stycznia 2009

Minneapolis 2 tygodnie później


I tak oto po 2 tygodniach wróciłem do Minneapolis, tyle że tym razem byłem razem z Amy i po to, aby świętować moją nową pracę, którą zaczynam od wtorku. W piątek miałem do wyboru chyba z 5 różnych opcji, ale tylko 1 pewną na 100% i którą albo musiałem zaakceptować albo bym ją stracił. Jest to 6 miesięczny kontrakt, po którym będę zatrudniony na czas stałe. Z kontraktem jest tak, że się nie jest pracownikiem tej firmy, więc trzeba samemu opłacać np. ubezpieczenie zdrowotne i nikt mi nie zapłaci za wakacje czy chorobowe, ale za to też ma się trochę lepszą stawkę. Mimo tej trudnej ekonomii, ja znalazłem pracę w 2 tygodnie, i co ciekawsze będę miał ok. 20% więcej brutto, i nawet to opłaceniu ubezpieczenia zdrowotnego i tak wyjdę na plus gdzieś około 10%. No i oczywiście będę pracował mniej godzin niż dotychczas (40 zamiast 45 - 50), bo stawka jest za godzinę. Firma w której będę pracował produkuje części do trakcji kolejowych, i moim zajęciem będzie tworzyć strony internetowe jako część projektu na którym inni programiści tam pracują do monitorowania i sterowania tych urządzeń. W przyszłości gotowy produkt ma również umożliwiać monitorowanie i sterowanie dowolnych urządzeń w zależności od potrzeb klienta. Dla mnie może firma nie jest najbardziej prestiżowa, to płacą lepiej niż dotychczas i w dodatku będę mógł nabyć praktykę w dziedzinie, z której mam certyfikat Microsoftu. Jeśli chodzi i inne firmy, to miałem szansę dostać się między innymi do http://www.datarecognitioncorp.com/ (tutaj wygrałem wszystkie rozmowy kwalifikacyjne i nie zostałem zatrudniony, bo prezes nie podpisał zatrudnienia ze względu na nagłą potrzebę w innym wydziale firmy i moja pozycja została wstrzymana) oraz do http://www.digitalriver.com/ (tutaj musiałbym przejść kolejną fazę rozmów kwalifikacyjnych, więc musiałbym czekać). Miałem też bardzo intratną propozycję pracy, w tym samym charakterze co będę pracował, do firmy w St. Paul (stolica Minnesoty) zajmującej się usługami kredytowymi (przeszedłem pozytywnie rozmowę kwalifikacyjną) ale musiałbym czekać na spotkanie z dyrektorem wydziału i podpisanie umowy (co jak raz zauważyłem nie zawsze jest pewne w tym trudnym czasie ekonomicznym, i poza tym za duża odpowiedzialność w stosunku do mojego doświadczenia). Jakby nie było, to w tej trudnej sytuacji jest bardzo zadowolony, że znalazłem pracę, lepszą pensję, będę pracować mniej godzin i będę mógł napisać w moim CV, że pracowałem na stanowisku .NET Web Developer. A jeżeli chodzi o ekonomię w USA, to z tego co słyszę tutaj i mogłem się przekonać, to nie jest ona jeszcze najgorsza, bardziej neutralna. Bardzo dużo brakuje, aby była dobra, ale powoli może się to zacząć zmieniać. Słaba ekonomia została wprowadzona częściowo też sztucznie, aby po zaprzysiężeniu Obamy można było szybko polepszyć ekonomię i pokazać jak dobry jest to prezydent. I jeśli wszystko pójdzie dobrze, to może do wakacji ekonomia znacznie pójdzie do góry. A wtedy jak sytuacja będzie dużo lepsza i nabędę więcej doświadczenia na moim stanowisku, to pracując zawsze będę mógł się rozglądać za dobrą okazją, i jak się coś znajdzie to będę mógł dopiero zmienić a nie jak teraz będąc bez pracy, choć prawdę mówiąc teraz jeszcze dostane 1 zaległą wypłatę i zaraz drugą nową. Jedną ważną rzecz którą się nauczyłem przechodząc przez rozmowy kwalifikacyjne jest to, że bardzo warto jest robić różne certyfikaty, i nie dlatego że ludzie zatrudnią cie na papier, ale że nie miałem żadnych obaw iść na takie rozmowy i generalnie wszystkie przeszedłem bardzo dobrze, i to zawdzięczam w dużej większości wiedzy nabytej podczas przygotowań do egzaminów, dlatego też niedługo podejdę do kolejnego, a później do jakiś innych.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Minneapolis





W ostatnich tygodniu jeździłem aż 2 razy do Minneapolis do centrum miasta całkiem samemu. Jazda po centrach dużych miast tutaj nie jest łatwa jak w Polsce ze względu na dużo dróg jednokierunkowych, pasów dla rowerów, kolejek miejskich, świateł w dziwnych miejscach, śniegu, że nie widać pasów, itp. Zapewne się zastanawiacie, po co miałbym jechać do Minneapolis całkiem samemu? Odpowiedź brzmi: w poszukiwaniu pracy. W firmie, w której pracowałem, byłem najwyraźniej za dobry i wszystkie projekty, na których pracowałem, doprowadziłem do sytuacji tak stabilnej, że nie potrzeba całego etatu, aby je prowadzić. Częściowo chyba odpowiedzialna jest słaba sytuacja ekonomiczna sprawiająca, że wiele firm stara się przeczekać ten czas, aby zobaczyć jak się sytuacja będzie zmieniać. No cóż, teoretycznie jestem wciąż zatrudniony, ale dostałem wolny czas, aby znaleźć sobie kolejne zajęcie. Na szczęście mój szef z żalem się ze mną będzie rozstawać, więc mam od niego bardzo dobre referencje. Oczywiście słaba sytuacja ekonomiczna nie oznacza, że są tylko redukcje etatów ze względu na stagnacje wielu firm. Na szczęście wciąż jest wiele ogłoszeń z pracą dla programistów. Cały poprzedni tydzień spędziłem na telefonie z firmami rekrutującymi ludźmi do pracy, na pisaniu emaili, oraz rozmowach kwalifikacyjnych – 30 min. przez telefon czy pisemnie odpowiadając na pytania. To oczywiście tylko wstęp, aby zostać zaproszony do rozmowy kwalifikacyjnej twarzą w twarz. Dzisiaj właśnie miałem 2.5 godzinną z 4 osobami do jednej z firm. Jestem bardzo wdzięczny sobie, że robiłem certyfikaty, ponieważ byłem na bieżąco z wiadomościami i też dużo czytałem, więc raczej trudno im jest mnie zagiąć na czymś – no chyba, że pytają czy robiłem to czy tamto, gdzie po prostu nigdy nie miałem możliwości pracować z czymś, mimo że mam pojęcie o temacie – część firm wymaga kilku projektów z wykorzystaniem tej wiedzy raczej niż samej wiedzy o konkretnym przedmiocie. Rynek pracy wygląda inaczej niż rok temu, ale to wciąż nie jest jeszcze recesja. Daleko tutaj do niej, choć jak widać sytuacja nie jest też dobra. Wydaję mi się, że dużo firm tutaj bardzo szybko reaguje na słabą ekonomię chcąc w ten sposób jak najlepiej się przygotować na ten czas. Wydaję mi się też, że tutaj co kilka lat jest taki dołek ekonomiczny, gdzie sytuacja nie jest ciekawa, ale trwa dość krótko i po takim dołku sytuacja szybko wraca do normalności czy nawet do wyżu. Ostatnio czytałem na Onet.pl, że w Polsce firmy za późno reagują na słabą ekonomię i może to sprawić, że ten dołek może przyjść do Polski sprawiając, że słaba sytuacja może się utrzymać nawet przez 2 lata. Ja dostaje wynagrodzenie do końca miesiąca, a później przysługuje mi kuroniówka. Tutaj o taką zabiega się całkowicie przez Internet (albo tradycyjnie jak ktoś woli) i wynosi około 40% wynagrodzenie, i co ciekawe tą sumę ponosi dawny pracodawca, jeżeli osoba została zwolniona na zasadzie zwolnień grupowych czy redukcji etatów, więc wiele pracodawców nie chce zwalniać osób. Dodatkowo można się ubiegać tutaj o kartki na żywność, więc tutaj zasada jest taka, że nikt nikomu tutaj nie daje umrzeć z głodu (chyba że osoba nie chce się starać). Dla mnie jest to dobra lekcja, jako że w Polsce raczej za bardzo nie musiałem rozwijać umiejętności szukania albo walczenia o pracę. Tutaj jest inaczej, więc wiedzę, którą nabywam podczas szukania pracy i obserwowania zapotrzebowania na zawody, daje mi pojęcie, czego powinienem się uczyć i też o jaką pracę się najlepiej starać, aby nabrać jak najwięcej poszukiwanego doświadczenia. Pewnie gdyby mnie spotkała taka sytuacja w Głogowie, to jedyne wyjście dla mnie byłby wyjazd do Wrocławia, Warszawy albo na wyspy, i pewnie trudno byłoby mi znaleźć coś ciekawego, bo kto chce przyjąć programistę, które swoje doświadczenie nabył w pracy na Wodociągach – raczej wolą kogoś kto pracował cały etat tylko jako programista. Trochę też cieszę się, że zakończyłem pracę w firmie, w której tutaj dotąd pracowałem, jako że nie byłem bardzo zadowolony z jakości programowania i poziomy zaawansowania. I kiedy tak patrzę na tą sytuację, to myślę sobie, że tutaj jest czymś normalnym zmiana pracy i szukanie czegoś nowego, bardziej wyzywającego i dającego lepsze perspektywy, albo czasami po prostu stracenie pracy i poszukiwanie gdzieś indziej. Tak sobie też myślę, że może i tak samo jest w Wielkiej Brytanii, i może część Polaków chce wracać do Polski stamtąd, jako że w Polsce raczej jak się już ma pracę, to najbardziej prawdopodobne, że jej się nie straci albo się będzie człowiek bać jej zmiany, sprawiając że jak przez przypadek ją straci, to będzie trudno o nową. Teraz jest dużo bardziej zmotywowany, aby kontynuować robienie różnych certyfikatów, bo raz że ma się papier to też ma się umiejętności, które bardzo się przydają podczas rozmowy kwalifikacyjnej, i późniejszej pracy. Mam nadzieję, że już wkrótce będę mógł się podzielić jakimiś zdjęciami i wiadomościami z nowego miejsca pracy.

czwartek, 1 stycznia 2009

Sylwester i Nowy Rok

Jak widać ze zdjęcia albo braku zdjęć w tym roku Sylwester odbył się bez żadnej imprezy. Prawda o Sylwestrze tutaj jest taka, że mało kto go świętuje, a jak już się świętuje to bardzo rzadko na balach Sylwestrowych. Ja tutaj nie widziałem żadnych ogłoszeń o organizowanych imprezach. Rozmawiając ze znajomymi z pracy, to większość spędzała Sylwester w gronie rodzinnym a jak już to na prywatkach, czyli prawie jak w Polsce, ale niezupełnie. Przede wszystkim brak jakichkolwiek fajerwerków czy petard. Ja tutaj przez całą noc nie usłyszałem ani jednego wystrzału. Kolejną rzeczą było to, że na takiej prywatce raczej nie organizuje się specjalnie żadnego alkoholu – pije się głównie różne napoje gazowane. Oczywiście moje pytanie było, co się zatem robi na takiej imprezie? No cóż, ogląda się w telewizji transmisję z Nowego Jorku z placu, gdzie są imprezy i oczekiwanie na Nowy Rok; gra się w różne gry planszowe; rozmawia, itp., czyli zupełnie odmiennie niż w Polsce. My nigdzie nie poszliśmy, bo nasi znajomi nic nie organizowali i poza tym raczej trudno by było pójść z małym dzieckiem gdzieś (choć ostatecznie można by było zostawić go u babci). W bloku w którym mieszkamy, i w blokach obok, nie słyszałem aby odbywała się jakaś impreza (pewnie jak już ktoś organizuje taką imprezę to raczej nie w mieszkaniu a w domu, gdzie można pomieścić więcej ludzi. Oczywiście jak już wspomniałem, o północy zupełna cisza i żadnej żywej duszy na dworze (może dlatego że było -15 C). Nie oznacza to, że tutaj w ogóle nie spędza się hucznie Sylwestra. Wystarczy pojechać do Nowego Jorku aby spędzić naprawdę wypasionego Sylwestra z fajerwerkami, dobrą muzyką itd. Pewnie kurorty turystyczne gdzieś na Florydzie, Las Vegas czy Kalifornii też potrafią zapewnić szampańską noc, to jednak amerykańska Sylwestrowa noc nie wyróżnią się niczym specjalnych od innych świątecznych nocy. Natomiast 4 lipca, czyli Dzień Niepodległości, tutaj jest świętowany prawie tak hucznie jak Polski Sylwester tzn. i fajerwerki (oczywiście zorganizowane, bo strzelanie z petard bez licencji jest nielegalne tutaj) i dobre jedzenie i picie, i na zewnątrz i do późna w nocy, czyli wszystko czego Polacy nie robią w Dzień Niepodległości. Może to ma i sens, bo przecież w lipcu jest i cieplej i też święto jest ważniejsze niż to, że się jest starszym o rok. Zatem aby przeżyć Sylwestrową noc będę musiał poczekać do lipca.