W czwartek poszliśmy do teatru w Minneapolis - szfagier z żoną i my. On dostał bilety od lini lotniczych jeszcze z 6 mc temu, więc zaoferowaliśmy się z nim pójść - wtedy byliśmy jeszcze w Polsce. Jak widać bilety trochę kosztują, ale i tak cena wydaję się być tak jak w Polsce w stosunku do zarobków.
Ja nie czytałem wcześniej tej sztuki Szekspira, więc spodziewałem się czegoś w stylu Makbeta czy Hamleta. Bałem się też o język - staroangielski styl. Moje zaskoczenie było wielkie - ta sztuka niczym nie przypomina pozostałe. I język równiż nie jest trudny jeśli chodzi o wyrazy nie używane obecnie - jest ich bardzo mało. Fakt, styl języka jest baaardzo formalny i zazwyczaj wyrazy używane w sztuce są rzadziej używane w mowie potocznej, i dlatego też miałem trochę kłopotu ze zrozumieniem wszystkiego. Na szczęście sama sztuka jest "lekka" i nie miałem problemu z nadążeniem za treścią. Oczywiście adaptacja była współczesna i też dlatego była bardziej zrozumiała i też śmieszniejsza - np. młody japończyk przebrany za dziewczynkę i ubrany jak te tancerki z klubów - normalnie japońska dziewczynka. Większość czasu główni bohaterowie grają tylko w bieliznie - nie wiem jak było w oryginale, ale sztuka była bardzo frywolna. Bardzo dużo efektów specjalnych - szok jak na teatr np. nad publicznością aktorzy na linie opuszczają się jak pająki na nitce (grali amorków). Sztuka trwała 3 godziny. Jeśli chodzi o zdjęcia - zakaz fotografowania, więc nie miałem aparatu. Szkoda. Ciekawe, bo przy każdych drzwiach stoi osoba wskazująca kto gdzie siedzi - prawdę mówiąc można by było się przecisnąć bez biletu. Sala była jednak pełna, a sala chyba na 700 osób (oczywiście to jedna z wielu w tym teatrze). Na prawdę polecam wszystkim tą sztukę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz