sobota, 5 lipca 2008

Wizyta u dziadka Amy
















Dziadek Amy mieszka ok. 300 km od nas i razem z mamą Amy postanowiliśmy go odwiedzić. Ja tam jeszcze nie byłem, więc byłem ciekawy jak tutaj żyją starsi ludzie. On mieszka w miasteczku, ale to już nie jest miasteczko. Mieszka nad jeziorem pośród drzew. Wokoło jeziora mieszkają inni ludzie. Jest tam bardzo uroczo, ale zimą pewnie bardzo zimno i nic fajnego. Dziadek ma łódkę i razem z nim zrobiliśmy przejażdżkę po jeziorze. Potem poszliśmy na kolację do lokalnej restauracji - za parę dolarów miałem pełen talerz świeżo złowionego mintaja + frytki + surówka. Teraz już wiadomo dlaczego ludzie mieszkający w małych miasteczkach są teźsi - dużo więcej jedzenia za nieduże pieniądze. Tutaj też zobaczyłem pręgowca amerykańskiego - to te wiewiórki z kreskówki Chip i Dale co wyjadały wszystko kaczorowi Donaldowi. Tutaj dziadek celowo karmi jedną, bo bardzo się z nią zaprzyjaźnił. Kiedy tak na to wszystko patrzę to wydaję mi się że to właśnie to jest prawdziwa Ameryka a nie to co pokazują w telewizji. Oczywiście Nowy York czy Hollywood są w Amerycy ale prawdziwa Ameryka to te małe miasteczka, z małymi super barami, ciekawymi zwierzętami, przyrodą i przyjaznymi ludźmi. I co ciekawe - wszędzie daleko i wszędzie trzeba jeździć, choć samochodem i tymi drogami to co jest daleko w rzeczywistości staje się bardzo blisko. Jedno trzeba powiedzieć - Ameryka jest ogromna.

Brak komentarzy: