Jest to święto narodowe - ze względu na ładną pogodę ludzie zjeżdżają się aby być razem i świętować. Głownie to czas dobrego jedzenia, parad (my nie braliśmy udziału w żadnej) oraz fajerwerków. My pojechaliśmy na jezioro w mieście aby stojąc na boisku od golfa oglądać z brzegu fajerwerki. Ze względu na fakt, iż byliśmy w małym amerykańskim miasteczku wydaje się to być bardzo rodzinny i ważny czas - pewnie mało co się dzieje zazwyczaj. Ludzie poprzychodzili z kocami, stołeczkami, krzesłami i ... mnóstwem jedzenia. Fajerwerki zaczęły się o 10 i trwały ok. 30 min. Aby się tam dostać pojechaliśmy na parking koło głównego sklepu i z tamtąd autobusem za darmo na miejsce - ok. 15 min. Mój pierwszy przejazd autobusem. Te autobusy to nie jakieś miejskie ale pewnie coś w stylu gimbusów, czyli do przewozu na codzień dzieci do szkoły. Na miejscu dobry czas oglądania fajerwerków - nikt jakoś nie miał swoich poza zimnymi ogniami. Tutaj trzeba mieć pewnie jakąś licencje aby strzelać jak w Polsce na sylwestra. Zatem za pewne Sylwestra nie spędze hucznie:(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz