sobota, 7 czerwca 2008

La Follette - wizyta u Daniela i Melissy


Daniel i Melissa dla tych którzy nie wiedzą to małożeństwo jak my - on z Głogowa ona ze Stanów - La Follette. Mieszkali w Głogowie po czym przeprowadzili się z powrotem do Stanów - on nie ma Zielonej Karty jeszcze a jest dłużej w Stanach. Wciąż czekają.


Tak wygląda widok z ich kaganka. Melissa pracowała dopóki mogła, bo niedawno urodził im się chłopczyk. W lipcu wróci do pracy bo musi. Nie ma wyjścia, bo Daniel nie może pracować legalnie. Dorabia jak może, ale to tylko tymczasowe. Są na zasiłku - mają kartę którą płacą za jedzenie, czyli w USA jak się nie ma pracy nie z własnej winny, to rząd nie da im umrzeć z głodu.










My spędziliśmy dobry czas u nich w domu, poczym poszliśmy do ulubionej przez Melissę restauracji - El Pueblito (meksykańska). Na zdj. jedzenie które zamówiłem - buritto fajitta - myślałem że dostanę 1 duże buritto a tu 4 do własnej roboty.
Jedzenia było dla 2 osób (może nawet więcej). Koszt to około $8, czyli taniej niż w Polsce - jak widać 4 buritto, ryż, guacamole, sos z serem, śmietana, warzywa + warzywa z ostrą papryką habanero z kurczakiem, wołowiną, krewetkami. Bardzo dobre i typowe meksykańskie - było bardzo ostre - nawet na północy USA ostre nie jest tak ostre jak na południu gdzie bliżej do Meksyku. Tutaj ostre jest baaardzo ostre.



To już pożegnalne zdjęcie - mogliśmy tylko spędzić 3 godziny. Było bardzo daleko ale my też mieliśmy swój plan podróży. Każdy był zmęczony zwłaszcza kierowcy. Ja nie musiałem prowadzić. Mieliśmy bardzo dobry czas i byliśmy pierwsi z Głogowa ze znajomych którzy ich odwiedzili. Daniel jak dostanie zieloną kartę planuje odwiedzić Polskę jeszcze w tym roku. Zobaczy jak zacznie pracować co to znaczy mieć 15 dni urlopu w roku.









Brak komentarzy: