poniedziałek, 18 lutego 2008

Weekend

Weekend w zasadzie dużo się nie różni. Przynajmniej ten. W sobotę zakupy - w zasadzie ja nalegałem aby pójść. W sklepie mniej ludzi niż zazwyczaj, a była ok. 11.00. Do sklepu w weekend chodzą ci, którzy pracują bardzo mocno i nie mają wogóle czasu w tygodniu. Większość woli spędzić czas z rodziną niż na zakupach. Po zakupach pojechaliśmy do innego sklepu, a to tylko bo się dowiedziałem iż można tam dostać dużo darmowych próbek. No więc najadłem się za darmo sera żółtego, sałatek, ciastek, itp. Prawie wszystko co mają można spróbować - np. bar sałatkowy to mają malutkie pojemniczki i się dostaje nie dużo ale po trochu, po trochu się uzbiera. No ale to tylko w kilku sklepach tak jest. Później mieliśmy kolację (obiad) wspólny z rodziną (przyszedł szfagier z żoną). Miły czas na rozmowach i jedzonku. Niedziela to już zupełnie czas odpoczynku. Jak ktoś chce to idzie do kościoła. Później czas lunchu (o zwyczajach jedzeniowych napiszę osobno) i odpoczynku. Teść pracuje (to konsekwencja bycia samozatrudniającym się). Później sesja treningowa dla mnie - instalowaliśmy poprawkę na serwerze, więc się uczyłem jak zrobić do poprawnie i o czym należy wiedzieć mimo że o tym nie piszą w poradnikach. W zasadzie obiadu (kolacji) się nie gotuje w niedziele (wychodzi się do restauracji), ale ja zaoferowałem się, że ugotuję. Zrobiłem schabowe z kurczaka. Bardzo im smakowały. Po tym z Amy pojechaliśmy do kina na kolejną randkę. Tym razem nie kupowaliśmy jedzenia ani picia (bo drogie, a bilety same w sobie nie są). Ja wziąłem z domu puszkę Coli, i tak miałem picie za darmo. Teściowa i Amy były trochę złe później, bo mówią że tak kino zarabia, ale przecież nie zbiednieją od razu jak sobie wezmę coś do picia z domu. W Polsce to normalne że ludzie przychodzą ze swoim piciem, bo kino zarabia na biletach. Tutaj jest inaczej, jednak ja mam swoje nawyki. Dziasiaj obiad u szfagra, więc napiszę jak wygląda mieszkanie (nie dom) w USA.

Brak komentarzy: