piątek, 15 lutego 2008

Walentynki


Walentynki są tu ważnym świętem. Dla każdego jest to dzień miłości. Dzieci robią kartki w szkołach dla siebie (nie koniecznie dla chłopaka czy dziewczyny). Teściowa zrobiła kartki walentynkowe i dała małe prezenty dla swoich wnuków. W zamian dostała od wnuczki także własnoręcznie zrobioną kartkę - coś na wzór dnia babci czy matki.
A jeśli chodzi o nas, to ja dałem kwiaty, czekoladki i kartkę z listem miłosnym. Żeby jednak kupić kwiaty i czekoladki musiałem się wybrać z teściem na zakupy. On był oryginalniejszy - kupił złoty wisiorek z aniołkiem. Cena ok. 300$. Mnie na to jeszcze nie stać, ale też chyba to nie jest coś normalnego w USA. Ja dostałem walentynkę i zegarek. Ze względu, iż jeszcze nie mamy super dochodów, więc zdecydowaliśmy się zjeść kolację w domu (teściowe wyszli do restauracji, co też czyni dużo osób). Zrobiłem super pizzę! Po kolacji poszliśmy do kina. Tutaj pełno ludzi - standard w Walentynki. Cena biletów 12$ za 2, czyli prawie tyle co w Głogowie i taniej niż we Wrocławiu. No cóż, na biletach oni kasy nie biją, za to na koli i popcornie to zdzierają niesamowicie. Ale u nas jest tak samo, więc nie ma co się dziwić. Dzisiaj już piątek, więc wkrótce weekend. Jestem ciekawy, co będę robił w wolnym czasie. Na dwór nie wychodzę, bo zimno jak nie wiem (-20C). Może stąd tyle tu otyłych ludzi. Ja mam nadzieję, że zrobimy coś twórczego i ciekawego.

Brak komentarzy: