W niedzielę razem z teściami pojechaliśmy właśnie na taki śniadanio-obiad. W Polsce niedziela to dzień kiedy wszystkie panie domowe spędzają dużą część dnia gotując smakowity obiad (rosół + 2 danie). Tutaj niedziela to dzień odpoczynku, dlatego też nikt nie gotuje ale wychodzi aby zjeść obiad czy kolację. Bardzo dużo też osób wychodzi na wczesny obiad (raz że taniej, dwa że są potrawy ze śniadania i obiadu, i trzy że można przyjść dość wcześnie). Może niebyłoby w tym nic takiego specjalnego, gdyby nie nowy samochód rodziców Amy - Corvette. Ja miałem okazję jechać w jedną stronę, a z powrotem jechała Amy. Oczywiście nie prowadziliśmy - sama przejażdżka samochodem który ma na liczniku 32o km/h jest wystarczająca jak na pierwszy raz. Sam posiłek to generalnie szwedzki stół albo bufet jak tutaj się to nazywa. Zatem ma się do wyboru z 30 (może i więcej) różnych potraw (zaczynając od prostych potraw świeże pieczywo, czy jajka po benedyktyńsku aby przejść np. do łososia i skończyć na lodach z czekoladą). I wszystko to wliczone w 1 cenę. Można jeść ile dusza zapragnie. Restauracja jest nad jeziorem i często klientami są osoby przypływające łódkami, dlatego najczęściej można zobaczyć kilkanaście zacumowanych łódek. Muszę przyznać, że na początku bardzo mnie dziwiło, że przecież kiedy ma się dzień wolny i ma się czas aby ugotować posiłek samemu, to tutaj ludzie wychodzą do restauracji i siedzą ponad godzinę, więc nie ma tutaj mowy o dużej oszczędności czasu. Ale im dłużej jestem tutaj widzę że ma to swoje dobre strony - można więcej czasu spędzić z rodziną i być bardziej odpoczętym i zrelaksowanym na kolejny tydzień pracy. Po takim jedzeniu żadna praca nie straszna...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz