niedziela, 4 października 2009

Ślub








W sobotę poszliśmy na ślub naszych znajomych - Sam i Nicole. I jest to wspaniała okazja do tego aby napisać jak wyglądają tutaj śluby i przyjęcia ślubne. Wszyscy dobrze znamy jak wygląda to w Polsce (kościół z tacą, później przyjęcie na ok. 100 osób, i tańce i hulanki do białego rana + poprawiny i wszystko to przy ogromnej ilości jedzenia i picia (wódka najczęściej)). I tutaj wygląda to podobnie z jedną różnicą - ślub jest ceremonią, więc musi być zaplanowany co do szczegółu przez osobę która się nazywa planista ślubów (ang. wedding planner). Więc zacznijmy od początku. Kościół jest pierwszy. Jest udekorowany i nie wchodzi się do kościoła i siada gdzie chce - przy drzwiach stoją osoby które wprowadzają i sadzają ludzi. Każda osoba także dostaje program - zupełnie podobny do programu który dostaje się w teatrze na przedstawieniu. W ten sposób wiadomo co się będzie działo, kto bierze ślub, kto jest świadkami, jakie fragmenty z Bibli są czytanie, itp. W Polsce ślub w kościele to generalnie zwykła msza plus fragment kiedy to daje się obrączki i składa przysięgę małożeńską. Tutaj ślub w kościele równiż jest czymś specjalnym - oczywiście są modlitwy, czytanie Bibli ale także pieśni śpiewane są dużo ładniejsze, bo przy fortepianie i harfach. Akurat tak się złożyło, że panna młoda śpiewa w chórze, więc jedną z pieśni śpiwała ona. Inna rzecz której nie ma w Polsce to świeca wspólnoty albo tutaj były piasek wspólnoty, bo przez małożeństwo dwoje staje się jednym, dlatego też panna młoda i pan młody bierze swoją świecę i razem odpalają trzecia i gaszą swoje, bo przez małożeństwo dawne nie istnieje, jest 1 wspólne. Z piaskiem jest to, że sypie się piasek do wspólnej menzurki + dodatkowo kapłan sypie z trzeciej, aby małożeństwo było przpełnione Bogiem. Jak widać jest wiele symboli, kolorów i dźwięków czyniących tą uroczystość specjalną. Oczywiście po wszystkim nie ma że każdy wychodzi sobie jak chce z ławek, ale para młoda wraca do nawy i po kolei rzędami dziękuje ludziem i daje okazję do gratulacji jako że nie wszyscy mogą być zaproszeni na przyjęcie. Generalnie liczba gości zaproszonych na ślub jest ponad 200 ale na przyjęcie przychodzi około 150 - 170. Później para idzie do samochodu i jadą na uroczystość. Przy wejściu jest stolik z nazwiskiskami gości i przypisanym numerem stołu aby znowu nie było niespodzianek. I tu pytanie jak nakarmić i "napoić" 150 - 170 osób. Prostę - tutaj jedzie się na obiad - posiłek się je raz i później znika i koniec. Po posiłku główna dróhna mówi coś wesołego o pannie młodej a główny drużba o panu młodym. Później rodzice mają czas na swoje przemowy. Jeśli chodzi o druhny i drużba mają te same stroje aby wyglądać jednakowo aby nie było jakiś niespodzianek z tym. Mężczyzni noszą nie garnitury ale smokingi. Jeśli chodzi o picie to jest bar i można było dostać tam piwo i wino, jendakże trzeba zawsze okazać dowód tożsamości czyli prawo jezdy tutaj. Jak się nie ma ukończonych 21 lat, to można zapomnieć o alkoholu. Potem dostaję się stempelek (jak na dyskotece) i można już brać bez dokumentów. Tutaj stemelek mówi: OK. Amy i ja wzięliśmy po kieliszku wina. I cóż, nikt nie był ani wstawiony ani zbyt wesoły przez alkohol. Nikt tutaj nie chce aby jakiś incydent spowodowany przez alkohol zrujnować taką uroczystość. Wszystko zapiętę na ostatni guzik. Prezenty - najczęście tutaj sklepy mają strony internetowe, gdzie się rejestruje swój ślub i tam panna młoda wybiera rzeczy które chce i goście mogą się zalogować do strony i zapłacić za to. Albo daje się swoje prezenty, albo pieniądze - najczęściej od $25 do $50, czyli śmiesznie mało jak na ślub - w Polsce było by to potwarz. Tańce nie zawsze są, tutaj były, a jak są to nie przy orchietrze ale DJ. Są też oczepiny. Generalnie przyjęcie trwa 4 - 6 godzin i do domu. Państwo młodzi najczęściej zmywają się pierwsi, aby pojechać do hotelu na noc poślubną i później na podróż poślubną (najczęściej w USA na Florydę do Disneylandu).

Brak komentarzy: