niedziela, 17 października 2010

Pierwszy wypadek




Jak to mówią zawsze musi być ten pierwszy raz. I tak oto tydzień temu ja miałem swój pierwszy wypadek samochodowy. Na szczęście nie z drugim samochodem, ale z sarną. Wracając samemu wieczorem do domu po drodze podmiejskiej wśród pól i zabudowań nagle wyskoczyła z zarośli sarna na drogę i chciała przebiec na drugą stronę. Na całe szczęście wszystko stało się tak szybko więc nawet nie próbowałem jej ominąć tym samym narażając się na kolizję z drzewem czy dachowanie gdybym wjechał gdzieś w rów. Tylko zdążyłem hamować i uderzyć ją prawą stroną. Prędkość na drodze wynosi 55 mil na godzinę czyli ok. 80 km/godz, i też około tego jechałem. Oczywiście miałem zapięte pasy, więc nic mi się nie stało. Samochód dość ucierpiał jak widać na zdjęciach, choć nie było żadnego szkła zbitego. Nawet mogłem nim wracać do domu. Zadzwoniłem do ubezpieczalni z miejsca wypadku i jak się okazało nie potrzebny był im raport policyjny, więc nawet nie zdzwoniłem po policję - tylko by mi to zajęło więcej czasu. Wróciłem do domu, zadzwoniliśmy do ubezpieczalni aby złożyć wniosek o odszkodowanie. Następnie pojechaliśmy do warsztatu przez nich podanego i tam po opinii rzeczoznawcy przystąpili do naprawy - po 5 dniach samochód był gotowy do odbioru. Tutaj każde ubezpieczenie ma limit wydatków własnych i mój ma 750 dolarów na rok, więc musieliśmy zapłacić taką też kwotę jako że naprawa kosztowała 4500 dolarów. Na szczęście samochód zrobiony i mogę nim znowu jeździć, choć tym razem będę omijał tą drogę wieczorem.

Brak komentarzy: